Na początek chcę bardzo podziękować dziewczynie, która pod ostatnim moim wpisem poradziła mi pić więcej wody: podziałało, naprawdę: waga spada Wdzę, ze tu raczej nikt nie odznacza nikogo po imieniu (nicku), więc zachowam zwyczaj, ale bardzo bardzo dziękuję Ci za cenna poradę
. Podobnie serdecznie chcę podziękować innej koleżance za radę co do stanika sportowego: obczaiłam A. i czekam na przesyłkę - Tobie również ślicznie dziękuję za cynk
Dieta idzie gładko - naprawde cieszę się, że zdecydowałam się na nią, bo nareszcie mam poczucie, że zdrowo sie odżywiam, najadam się do syta i chudnę. Tak - MÓJ CEL CORAZ BLIŻEJ i to szybciej, niz się spodziewałam.
Nigdy nie oceniałam wyglądu innych dziewczyn i tego uczę swoje dzieci - jeśli ktoś (obojętnie jak wygląda) chce założyc obcisłe legginsy, czy bluzkę z dekoltem do pępka - jego sprawa. Nie podoba Ci się? - nie patrz. Ale co do siebie jestem dość krytyczna i jeszcze miesiąc temu byłam załamana, że najlepiej wyglądam w workowatych tunikach.
Kiedyś byłam naprawdę bardzo zgrabna, ale żadna w tym moja zasługa. Po prostu odziedziczyłam to w genach po mojej mamie. Zresztą do tej pory moja mama ma najpiękniejsze nogi, jakie widziałam, a jest panią 60+. Taka wiecie- białoskóra Tina Turner Kiedyś lubiłam podkreślać swoją figurę, ubierać się tak, żeby nie odsłaniać za wiele gołego ciała, ale podkreślać szczupłą talę, długie nogi, .. A potem ciąże ( pamiętam ten szok na swój własny widok w lustrze: cycki za nisko, talia za wysoko - całkowita dewastacja, zupełnie jakbym oglądała obraz Salvadora Dali. Jedyne szczęście, że nie miałam rozstępów ), brak czasu, ale przede wszystkim ... tak tak , nie ma co sciemniać - lenistwo. Poza tym, jakoś nie wyobrażałam sobie siebie wcinającej przez długie tygodnie zupę z kapusty, albo żywiącej się listkiem sałaty na śniadanie, plasterkiem sera na obiad i szklanką wody na kolację. Ale w końcu nadszedł ten dzień, kiedy ( dobrze, że szefowa tego nie czyta
) jedząc kanapkę przy kompie w pracy zadecydowałam,że naprawdę, NAPRAWDĘ muszę coś z sobą zrobić, że tęsknię za moim dawnym wyglądem i pobuszowałam w celu znalezienia miejsca, w którym znajdę pomoc. A teraz po niespełna miesiącu jestem po półmetku mojej drogi - wiecie, jaka radochę sprawia mi, gdy nareszcie bez kompleksów znowu mogę założyć moje ukochane szpilki, obcisłe dżinsy i ramoneskę? I wyglądam naprawdę świetnie - a naprawdę krytycznie podchdzę do swojego wyglądu. I wiem, że będzie jeszcze lepiej. Nie będę ściemniać - jestem z siebie dumna i czuję, że odzyskuję siebie :)
mirra33
2 października 2016, 17:37Bardzo fajny, optymistyczny i motywujący wpis.Ja coś nie mogę ruszyć z miejsca, ale zbieram się. Takie budujące przemyślenia pomagają i dopingują. Gratuluję półmetku, trzymam kciuki za dalsze sukcesy;-)
angelisia69
2 października 2016, 13:25Super sie czyta taki pozytywny wpis ;-) zycze ci zebys wrocila do swojej dawnej figury a nawet jeszcze lepszej!Powodzenia
polishpsycho32
1 października 2016, 22:33wspaniale,zycze ci osiagniecia celu!A i super,ze jestes juz na pólmetku...Nie wiem ile jeszcze chcesz schudnac ale ja tez jestem na półmetku..10 kg za mna i 10 przede mna::))))
xandii
1 października 2016, 22:46ja zaczęłam od 74 a chcę osiągnąć 64. W klasie maturalnej ważyłeam 60 kg, ale spuśiłam z tonu i przyjęłam wagę 64 za cel. Może jednak uda się to 60? :) gratuluje Ci osiągnięcia półmetka i życze szybkiego osiągnięcia celu :)
polishpsycho32
1 października 2016, 22:51pewnie ze sie uda:)))bedziemy sie wspierac