no cóż zjadłam obiad na mieście i kosztowało mnie to sporo kcali, ryba w panierce 300 kcali :/
a wczoraj zajadałam smutki. tzn wlacze ze sobą wciąż jeszcze i zakładam, ze to zły tydzien i że się nie poddam.bo gdybym to naprawde zrobila byly by naprawde straszne skutki. boje się tej siebie , która potrafi tony wciągnąć na raz.
zwlaszcza, ze ludzie podsmiechują się ze mnie , ze mi się juz nie udaje ize nie uda. bo są tacy przyjaciele ktorym mowie wszystko. no ale oni mi nie wierzą, mysla ze jestem slaba. bo daję im swój czas , bo zawsze tak było. nie miałam swojego zdania, ani żadnych osiągnięć, które mogłyby mnie jakoś wyróżnić. Po prostu są ludzie pewni siebie i tyle. Nie zazdroszcze im tej pewności, mam swoje osiągnięcia, ale wszyscy jestesmy na tym samym poziomie i jak sie okazuje wszyscy maja wszystkich w d.... Tak naprawde. dobrze że zorientowałam się teraz o tym. ale nie chce wpadac ze skrajnosci w skrajnosc. tego się boję. bo zawsze skrajnosc jest jak bumerang i zła energia z nią związana powraca po jakimś czasie.
takze teraz jak już wiedzą, to mówią, ale schudłas, tzn wczesniej tez mowili. dla mnie to nie znaczy wiele, bo wiem ze mowią tak bo po prostu o czy m maja mówić, zeby bylo miło. Wciąż traktuję to jako prywatny plan, do którego inni nie mają wstępu i ni emają na niego wpływu. tzn widzieli wczesniej, ze schudlam zanim zaczęłam sobie prowadzić tutaj bloga. No ale ja nie potraktuję tych pochwał serio, dopóki nie osiągnę wagi, której nie miałam wczesniej przy chudnięciu.
Chcę schudnąć! i koniec i nie obchodzi mnie zupełnie to co ludzie mówią, bo to słuchanie ich poniekąd mnie doprowadziło mnie do stanu szerokodupej i szerokoudej laseczki ze sporym sadełkiem, któremu już mogłabym nadać imię.
Ale nie moge dac im satysfakcji , ze znowu coś zj*bie. No nie. zwłaszcza, ze jeszcze inna dziewczyna, która zainteresowala mojego faceta tak, ze się z nią przespał, tez się odchudza. nie mogę im wszystkim dać satysfakcji.
i nienawidze takich podśmiechujków pod nosem,gdy mowie teraz troche zawalam bo mam zły tydzien.
No i mowie sobie, ze tak naprawdę 1500, 1600 kcali to jeszcze nie jest tragedia, mimo ze cel byl inny. za tydzien wrocimy do 1400, a moze juz 1300. No ale nie powinno się sobie pobłażać. ale jak skutecznie siebie pocieszać, żeby być swoim motywatorem i psychologiem.
nie dosc , ze czekalam na nie dwie godziny, a w tym czasie moglam sobie zrobic inny obiad w domu, zjesc i wrocic na kawe. no ale nie. są tacy ze nigdy nikomu nie odmawiaja, w ten sposob staraja sie robic dobre wrazenie, a potem olewaja. no ale przychodzą. no jest to pewne zagranie marketingowe , i trudne bylo do przewidzenia, ile ich nie będzie , więc no nie powinnam miec pretensji, niemniej jestem wkurzona.
Całe szczescie , ze dzisiaj biegalam. to czuje mniejsze wyrzuty ze jednak cos zrobilam dzisiaj.
Poza tym to nie wiem, w tym tygodniu mam duzy głód i nie wiem czy to na okres, czy przez to że zaczęłam biegać. ale jesli chcę mieć efekty , to będę mniej jesc.
Boję się tylko worów ze skóry.
Może macie na to jakąś radę skuteczną? Bo już mi się robią takie ze moge zlapać. na cyckach np.
?
Wczoraj rozmawiałam z mama i powiedzialam jej ze się odchudzam. mama się martwi, ze to za szybko chudne i ze znowu przytyję i będę wyglądać jak stara babcia z tymi worami rozciągniętej skóry.
Ale tłumaczyłam mamie, że zaczęłam od Adwentu i teraz jest mnie 8 kg mniej. wiec kg na miesiąc to akurat. Chociaz mam twierdzi, ze to i tak za duzo na raz. powinien byc jeden kg na miesiąc, albo pół.
No i cóż.
no i teraz jestem wściekłą i jak mam teraz pracować taka wkur...to ja dziękuję.
swietnie mój czas nie jest wazny, bo nigdy nie był, naprawdę swietnie.
ale do pracy , jutro na 9..
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
worex
20 maja 2012, 20:18rzeczywiście w sumie dawno nie jadłam ryby :) więc i odmiana się przyda. i mimo akurat moi przyjaciele raczej mi po prostu nie wierzą niż zazdroszczą, to po części się zgodzę od kiedy się wyprowadziłam od nich, mam wrazenie że zazdroszczą mi tego że zaczęłam sama myśleć Albo rozmawiajac z jedna z nich teraz, mowi mi ze nasza wspolna przyjaciolka wciaz chudnie sama z siebie. wiem ze ma duzo stresów,ale no chudnie. czyli w sumie tak jest - racja. ale no postanowiłam juz nie wspominac o moim odchudzaniu przy nich dla wspólnego dobra;), zaznaczyłam ze sie odchudzam i tyle, Nie poddam się - z ciekawości - chcę wiedzieć jak będę wyglądać normalnie :) i jeszcze raz dzięki.
worex
20 maja 2012, 20:05Dzięki wielkie:) i rzeczywiście po tym dniu postanowiłam juz nic nie mówić na ten temat i nie komentować. Poczekam az schudne, tygodnie szybko mijają i wtedy pogadaja jeszcze i przestana. Dzięki jeszcze raz , jestem silna :)
justynka1992
19 maja 2012, 07:04eh, nie rozmawiaj z przyjaciółmi o tym, schudniesz! dasz radę! powodzenia:) jesteś silna i też możesz być pewna siebie!:)
RudiRuth
18 maja 2012, 22:33rybka w panierce to nie znowu taki grzech i to przecież tylko 300 kalori ;/ nie opychałaś się słodyczami ale zjadłaś ZDROWĄ rybkę;) więc nie przejmuj się tym wcale, a skoro biegałaś to zostało już dawno tylko wspomnienie po tych kaloriach ;)...wspomnienie pysznej rybki;) ale nabrałam ochoty na tą rybkę ;))))...a co do przyjaciół to może staraj się nie rozmawiać o tym odchudzaniu, niestety wiele dziewczyn nawet tych z super figurą ma kompleksy i jakoś tak podświadomie gdy ktoś mówi im o sukcesach w odchudzaniu, a one w tym czasie się nie odchudzają , starają się tą osobę ściągnąć w dół;/ podciąć skrzydła i twierdzą że nie wytrwasz, nie wiem dlaczego tak jest często te koleżanki sobie z tego sprawy nie zdają ...przynajmniej mam takie spostrzeżenia;D