Szału nie ma ale 300g mniej;) biorąc pod uwagę mało diety...
Zaczęło się od walentynek ...
Najpierw usłyszałam propozycję od męża że by przełożyć je na inny dzień w geście protestu przeciw konsumpcjonizmowi. Dlatego w poniedziałek posiedzieliśmy sobie przy winku i świecach.
A we wtorek na dzień dobry dostałam wielkiego lizaka w kształcie serca, więc na wieczór zrobiłam się na bóstwo i przygotowałam smaczną kolacyjkę. (Dlaczego smaczny jest dla mnie synonimem kalorycznego??)
W środę byłam przed okresem i miałam mega ochotę na słodycze i zjadłam to prince polo:)
Tłusty czwartek (pączek tylko jeden ale jeszcze 3 śliwki w czekoladzie)
Postanowiłam walczyć z myślami typu „jesteś do niczego” i czytać książkę codziennie (bo niestety komputer mną owładnął:))
I ćwiczyć.....???
Zaczęłam od początku a6w – to tylko 3 dni a dla mnie to juz coś. (w poprzednim tygodniu tez były 3 dni:))
Myślę nad jakimiś ćwiczeniami cardio (wiem wiem, że od myślenia się nie chudnie:))
Koleżanka poleciła mi steper ale ja sknerusek jestem, tym bardziej, że może on stać w kącie, bo mój słomiany zapał często się odzywa.
Motywacja poszła w górę i oby tam została:)
Stosuję dietę i bacznie obserwuję córcię. Ani produkty mleczne, ani truskawki a ostatnio zauważyłam, że nawet po kiwi jest bardziej czerwona.
Dojrzałam do odstawienia jej od piersi i szykuję się na małą batalię:)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
monica31
21 lutego 2012, 12:03Dziękuję bardzo! Twoje słowa są bardzo miłe! :-) Trzymaj proszę kciuk,i by się wszystko udało :-) Też będę tęsknić, ale będę się meldować. Pozdrawiam
Julcia0050
20 lutego 2012, 20:07Obiecuję, następnym razem zapakuję chłopakowi wielką torbę słodkości, co by nie kusiły mnie w mieszkaniu ;)) a -2 kg dlatego, że to już fajnie wygląda...2 kg to sporo, wydaje się że mało ale to tak jakby 2 torebki cukru. Nawet sobie sprawy z tego nie zdajemy, a swój ciężar nosimy...Teraz muszę się pochwalić: miałam wieczorem 40 minut ruchu, wzięłam właśnie prysznic i czuję się bosko :) polecam takie aktywne wieczorki...:)) jedzenie odeszło w zapomnienie...pora na grejpfruta - pożeracza tłuszczu :)) miłego wieczorku :) pozdrawiam serdecznie ;*
Julcia0050
19 lutego 2012, 12:59Oj, 300 g to zawsze dobry początek ;) potem będzie 0,5 kg, a jak już spadnie trójeczka to będzie wielkie szczęście :D masz rację, pilnuj mnie w tych moich wielkopostnych postanowieniach ;PP i powiem tak, dla mnie słodkości też są nałogiem, myślę że jak go zwalczę waga szybko poleci...tyle że na rozmyślaniu często się kończy ;( także mamy podobne słodkie uzależnienie...;) ale nic! zaciskamy pięści i walczymy! powodzenia ;) *
bega30
18 lutego 2012, 21:43Powodzenia. Każdy spadek jest ważny bo zbliża nas do ostatecznego celu
svana
18 lutego 2012, 17:38300-jest ok piekna liczba.... miłego
patasola
18 lutego 2012, 15:36to super, że jest motywacja! trzymaj tak dalej. no i fakt, ćwicz, ćwicz, sport działa lepiej niż jakikolwiek balsam ujędrniający.
monica31
18 lutego 2012, 13:21Może i nie dużo ale zawsze coś! Z małą pewnie będzie problem ale dasz radę! Powodzenia
yor75
18 lutego 2012, 13:06Gratuluję - tyle pokus, a waga w dół!!! Życzę, aby motywacja Cię nie opuszczała :) I trzymam kciuki za odstawienie Małej od piersi :)
zemra79
18 lutego 2012, 11:51wiec jesli malo diety a i tak w dol to sukces!!!