Witam!
Ostatniej nocy postanowiłam wreszcie skończyć z tym czekaniem na 'jutro' i postanowiłam od 'dzisiaj' zabrać sie do roboty. Ale to nie motywacja "od dzisiaj a nie jutra" była tym impulsem, który był silniejszy od zwykłego "chcę schudnąć". Aby się trochę zmotywować wpisałam do wyszukarki słowo "DIETA". Trochę zbyt krótkie słowo, ale udało się znaleźć całą serię artykułów o odchudzaniu. Znalazłam jeden cytat, który jest powodem dlaczego teraz tutaj piszę.
Mój największy ból związany z dietą i jej utrzymaniem to uczucie braku doświadczanej przyjemności jaką otrzymuję w trakcie jedzenia. Cały ten czas diety to oczekiwanie na radosny czas, kiedy znowu będę mogła pozwolić sobie na beztroskie jedzenie. Jedzenie jest dla mnie nagrodą za 'trudy dnia', na którą właściwie czekam cały dzień. Jestem w pracy i myślę o tym co ugotuję i jak fajnie to będzie zjeść, więc obiad musi być smaczny. Ta koncentracja wokół jedzenia jest zbyt duża i silna, dlatego najlepiej jest skierować ja na cos innego.
'Jeżeli nie będziemy skupiać się na tym, że nie możemy zjeść ulubionych produktów i będziemy poszukiwać radości w innych czynnościach to odchudzanie wcale nie musi być okresem braku przyjemności' - cytat z dieta.pl
To coś innego to może byc dom, może coś musi być naprawione w domu, (np. ja zabrałam się za renowację ramy do obrazka i moja koncentracja skierowana jest na coś innego), jakiś kurs, czas na zadbanie o swoje ciało, czytanie książki - pisanie książki cokolwiek co może sprawić nam przyjemność i odwiedzie nas od myśli o jedzeniu.
Mam narzędzie do odchudzania w postaci notatnika z dlugopisem. Znaleziony przez teścia na strychu skórzany notatnik, będzie odpowiedni do spisywania tego co zostało właśnie skonsumowane. A więc...
Do roboty!