I kilogram do przodu. 83,7. Nie jest aż tak źle, i tak mniej niż na początku. Ale walczę znowu. I postanowiłam przejść stopniowo na dietę wegetariańską. Zaczynam kupować sojowe produkty, szykuję warzywa i różne przepisy. Jedzenie zwłok nigdy mi się nie podobało. Najgorzej będzie u rodziny.
Nieważne, nie przedłużam. Na świętach się obżarłam, ale już się ogarniam, przestaję jeść padlinę i jestem chora bo wczoraj byłam wolontariuszem WOŚP. Okej, tyle.
Ave.
Vikakika
28 lutego 2015, 22:59ggeisha, tak mi się spodobał ten wykład, że aż obejrzałam sesję pytań do niego. Świetny. Również mam w planach przejście na weganizm, a przynajmniej częściowy.