Już za dwa dni wyjazd.
Jakoś jeszcze tego nie czuję, nawet nie chce mi się myśleć o tym wszystkim, co muszę zabrać ze sobą. Dziś jeszcze ostanie pranie zrobię i jutro pakuję wsio. Góry czekają, pogoda się zrobi, będę wolna :) no, może nie do końca, ale na pewno zresetuję się.
Figura w porządku, można włożyć strój kąpielowy...bez nadmiernej żenady. Pozostałości zimowych sjest i ocieplającego dokarmiania się tj. fałdki na brzuchu i boczki zniknęły :) jest talia. Trochę gorzej z udami, ale jako typowa gruszka już się z tym pogodziłam :)
Już się nie ważę, bo @ przede mną.
Ale mimo urlopu, cel zostaje - 16 lipca wesele. Do tego czasu zero słodyczy. Motywacja wysoka.
Weekend grzeczny. W sobotę wyskoczyłam po krótkie spodnie i bluzkę (wyprzedaże!) na wakacje. I byłam w szoku, że bez problemu wchodziłam w to co chciałam :)))
Agap811
20 czerwca 2011, 13:54Aż Ci zazdroszczę tego urlopu! W jakie góry jedziesz? W Bieszczady?;D