To był bardzo ciepły weekend,a od jutra już jesienna plucha...chociaż czasami lubię takie deszczowe dni,szczególnie gdy wrócę z pracy do domu,zrobię sobie earl grey z cytryną,ubiorę ciepłe skarpetki i okryję się kocem,laptop na kolana i wsłuchuje się w stukot deszczu w parapet,coś pięknego...
Weekend spędzony całkiem miło,po ostatnich wydarzeniach w moim życiu już nie narzekam na nic,cieszę się każdą beztroską chwilą...
Sobota jak zwykle spędzona z K.,byliśmy na zlocie zabytkowych samochodów w Oławie naszym bordowym skarbem,była masa ludzi,więc odpocząć nie można było,ale piknikowa atmosfera od czasu do czasu jest fajna :-) Wieczorkiem mała wycieczka rowerowa...
A niedziela leniwa...zakupy,jakieś domowe spa i leżenie brzuchem do góry.
Od jutra rzucam całe śmieciowe jedzenie,bo przez ostatnie czasy to zajadałam się samym syfem,a potem zdziwienie,że mnie wysypało pryszczami...
Hirudyna
11 września 2013, 23:02O proszę, Wrocławianka ;) Raki zlot-świetna sprawa ; )
Aguilerra
8 września 2013, 22:56Kazda pora roku ma cos w sobie pieknego :)