Z pewnością, każdy z nas chciałby kiedyś powiedzieć te słowa do bliskiej osoby... Ja mam podobnie. Jednak póki co nie jest to możliwe. Kompleksy nie pozwalają mi na to być dać poznać się bliżej komuś innemu. Ile razy ktoś próbował się do mnie zbliżyć, ja za każdym razem znajdowałam milion problemów w Nim, a przede wszystkim we mnie, które sprawiają, że to się nie może udać.
Im więcej o tym myślę dochodzę do wniosku, że muszę uporać się ze sobą, bo inaczej do końca życia pozostanę sama, tylko dlatego, że strasznie się boję. Poważnie rozważam wizytę u psychologa, by móc w pełni zaakceptować siebie, bo dotychczas całe moje życie było na NIE. Wszystko było bez sensu, i tak się nic nie uda - to było moje motto życiowe. Przez kompleksy nigdy nie włożyłam sukienki, nigdy nie odważyłam się na kolorowe ubrania czy też krótkie spodenki, a przecież "podobno" wyglądam dobrze.
Czas coś zmienić. I powoli zaczynam w tym kierunku działać. Od ostatniego wpisu nie ma jakiś diametralnych zmian w moim życiu jednak powoli zaczynam przekonywać się do czego dążę. Zaczynam małymi krokami: picie wody z cytryną czy też zielonej herbaty, jedzenie śniadania, którego dotychczas nie potrzebowałam, odstawienie słodkiego, ograniczenie porcji jedzenia, zwiększenie aktywności fizycznej.
Chciałabym by w sierpniu działo się o wiele więcej :)
Zastanawiam się tylko czy nie powinnam wprowadzić do diety jakiś wzmocnienia np. nasion chia. Póki co tylko wspomagam się młodym jęczmieniem.
Może wy macie jakieś pomysły jak to wszystko zorganizować? Jak pogodzić pracę na pełen etat (później także naukę) z siłownią i dietą? Jak to wszystko powinno wyglądać?
Unseen...