Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
04. Samoakceptacja


Hej!

W dzisiejszym poście postanowiłam poruszyć trudny dla mnie temat. 

Moją przeszłość.

To nie będzie wesoły post, więc jeżeli nie lubisz tego typu spraw, a interesuje cię moja osoba, to zjedź na dół, aby móc zobaczyć mój dzisiejszy jadłospis i dowiedzieć się, co dziś ćwiczyłam.

Moja przeszłość? Nie jest najcudowniejsza, to znaczy, powiedziałabym, że jest do pewnego czasu. Najgorszym rokiem w moim życiu był 2013, wtedy nasłuchałam się na swój temat najgorszych rzeczy. Ale zacznę od początku.

Byłam w dziwnym wieku. Cholernie zależało mi na starszej koleżance, sama nie wiem dlaczego. Chyba głównym powodem był fakt, iż starsza koleżanka daje 'szacun'. Moje koleżanki takowe miały, a ja nie chciałam być inna. Gorsza.

Więc szukałam różnych sposobów. One były takie głupie, że nie chcę o nich pisać, serio. Ale przez nie dostawałam pełno anonimowych hejtów na asku. Nagle obcy ludzie zaczęli zwracać uwagę na to, że nie jestem szczupła. To był ogromny cios. Wprawdzie kiedyś dzieciaki mi dokuczały, ale moja mama szybko załatwiała te sprawy. Niestety w tamtym okresie miałam blokadę przed tym, aby powiedzieć coś mamie. To się nasilało. Dzięki Bogu, że był koniec roku. 

Nadeszły wakacje, a dla mnie to był start diet i te pe. Jednodniowe głodówki, rzyganie, skakanie na skakance (bo nie odkryłam jeszcze tego, że na yt są ćwiczenia!!). Poza tym byłam na koloni, na której jedliśmy 3 marne posiłki dziennie i chodziliśmy po 10 km.

Także po wakacjach wróciłam szczuplejsza, ale nie szczupła. Po prostu mniej gruba, oczywiście szybko to straciłam, obżerałam się słodyczami z nerwów. To był koszmar, i wiecie, dopiero wtedy tak na poważnie zaczęłam to dostrzegać. Zaczęłam się garbić, byle wydawać się jak najmniejszą, chowałam się pod szerokimi bluzami i spodniami. Nie chodziłam do szkolnego sklepiku, bo pamiętałam, że tam po raz pierwszy ktoś zakpił ze mnie oko w oko.

To było chore. Te ciągłe wpadanie w różne idiotyczne diety. Nienawidziłam siebie. Wówczas poznałam pewną dziewczynę, P. P była fanatyczką pro-any. Wprawdzie wiedziałam, na czym to polega, ale nie chciałam tego robić. Bogu dzięki, że ona mnie w to nie wciągnęła, ale za to pokazała mi tumblr'a. I zaczęło się.

Myśli samobójcze, cięcie się.

Pominę resztę tej przykrej części mojej historii. P urwała kontakt, a ja skończyłam z tym. Ale byłam strasznie smutna.

W lato 2014 niewyobrażalnie przytyłam. Moje życie skupiło się na czytaniu i jedzeniu czekolady, okazjonalnie wychodziłam z domu do biblioteki. I tak minęły tamte wakacje. Zero diet, tylko słodycze, i inne niezdrowe żywności... 

To trwało do kwietnia tego roku. Wówczas w miarę się ogarnęłam, nie zaczęłam ćwiczyć, ale odpuściłam czekoladę i inne słodkości. Albo inaczej - nie jadłam już jej w masowych ilościach.

Maj - kupiłam sukienkę. Piękną, pudrowo-różową sukienkę, która wyglądała bajkowo. Z przodu była ok, ale z  tyłu koszmarna. Ta sukienka mnie zmotywowała.

Ćwiczyłam przez kilka ostatnich dni maja, czerwiec, wakacje, ale w tym roku szkolnym zaprzestałam... A to lekcje, a to koleżanki zapraszają na pizze. Przytyło mi się, ale podejmuję znowu walkę.

Tytuł postu nie wziął się znikąd - bo w tym wszystkim przeplata się moja nienawiść do siebie, łzy, gdy patrzę w lustro. Nadal nie jestem z siebie w pełni zadowolona, ale jest lepiej.

Ale w tym roku też usłyszałam niemiłe rzeczy, bynajmniej nie o mojej wadze. Zostałam nazwana 'straszną'. To boli, wiecie? Gdy obcy ludzie wygadują coś, pomimo tego, że mnie nie znają...

Nadal piszę moją historię, ona jeszcze się nie skończyła...


Teraz czas na trochę bardziej codzienną część, czyli jadłospis i ćwiczenia.:D

Śniadanko:

Owsianka z jogurtem greckim, dwie mandarynki i kiwi

Drugie śniadanie (wiem, że zjadłam dużo cukrów prostych :(): 

Jabłko, dwie mandarynki

Obiad:

Makaron ze szpinakiem z pieczarkami, odrobiną sera i jakimś mięsem, nie wiem jakim

Kolacja:

Dwie kromki chleba z twarożkiem z poprzedniego postu i pomidorem :)

Wypiłam niecały 1,2l wody, ale nadal popijam (:, oraz zieloną herbatę - kubek, z łyżeczką cukru

Ćwiczenia:

Wyzwanie Mel B; poniedziałek, czyli:

rozgrzewka

cardio

brzuch x2 (dwa inne treningi)

pupa

Razem 51 min, ale było warto <3

Do następnego xoxo

Szczęśliwy Jednorożec jest offline


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.