Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
świąteczny szał, słomiany zapał i szturchanie
łokciem. + foto.


Cześć kochani!

Zacznijmy od tego, że Święta idą pełną parą. Ze sklepowych głośników słychać stare kolędy, na mieście wszystkie drzewa obwieszone są lampkami, w oknach powieszone święcące mikołaje i bałwanki. Zjechałam wczoraj z Olsztyna do domu z racji pomocy mamie i babci w porządkach i zakupach. Od samego rana dziś biegałam po marketach i bazarkach.Mięcho? JEST! Składniki do ciast? SĄ! Ryby? KUPIONE! no i oczywiście wiele, wiele innych potrzebnych rzeczy. Nie mogę się ogarnąć,  nie umiem optymistycznie patrzeć na swoje ciało, zawsze znajdę coś co jest do dupy (akurat dziś wszystko mi nie pasuje, ładnie ze stopami i dłońmi). Nie umiem wziąć się za siebie, cały czas szukam wymówki, a to, że chora jestem, drugim razem mam okres, dużo zajęć na uczelni, ale przecież wiem, że przemawia przeze mnie lenistwo !!  Pomożecie wziąć się za siebie ? Poznałam pewnego Pana, sympatycznego, miłego i nawet przystojnego trochę ...  Tak wynika ze zdjęcia, bo niestety na żywo zobaczę go dopiero w drugi dzień świąt. Mam nadzieję, że tym razem trafi mi się odrobina szczęścia. Trzymajcie kciuki. No tak, jak już pisałam, byłam na zakupach ... Widziałam już różnych ludzi, miałam styczność z wrednymi dziećmi, dorosłymi, starszymi, ale to co dziś mi się przytrafiło, przeszło moje wyobrażenia. Stoję sobie w kąciku i opieram się o wózek , nie przeszkadzając nikomu ... Rozglądam się na boki i w pewnym momencie czuję, jak ktoś parkuje w moim tyłku swój wózek ... Nie reagowałabym  gdyby nie to, że parkował on głębiej niż to możliwe ... Odwróciłam się żeby sprawdzić kto z mojego zacnego tyłka robi sobie garaż i co widzę ? Stara baba umalowana na klowna chcę zostawić w bezpiecznym miejscu swój koszyczek  zaparkowała i rzuciła się w pogoń za Majonezem Kieleckim ... Wzięłam więc moją obładowaną, żelazną brykę i ruszyłam do półek z gazetami ... Zagarnęłam jedną i zaczęłam czytać, aż nagle poczułam jak ktoś cisnął czymś w mój biedny kręgosłup ... Odwróciłam się i zobaczyłam Babę klowna, która sięga swoimi krótkimi mackami po jeden z odmóżdżających czasopism ... Będąc miłą dziewczyną podałam jej gazetę a w zamian dostałam : "Poradziłabym sobie!" ... No nic ... uśmiechnęłam się i uznałam to za nową formę podziękowania. Ustałam z boku stoiska z warzywami i byłam świadkiem wyrywania sobie z rąk cebuli papryki, na twarzach ludzi malowały się różnorodne emocje 
Oczywiście namówiłam mamę na kilka drobnych zakupów dla mnie  a mianowicie dostałam: komin, rękawiczki, rajstopki pończoszki i zakupiłam śliczną kurteczkę czarną w lumpeksiku. Słabo ją widać, ale macie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.