Wow!
Nawet nie wiem kiedy to zleciało.
21 dni bez słodyczy? Kiedy?!
No nic, tylko się cieszyć, a zwłaszcza z tego, że mi ich nie brakuje.
Choć ja od dawien dawna uznaję zasadę, że najlepsze ze słodyczy jest golonka.
Dziś na obiad wykombinowałam sobie, że zjem coś azjatyckiego(?).
Uwielbiam 'chińczyka' i postanowiłam zrobić sobie wersje bardziej 'fit'.
- makaron ryżowy 40g (produktu suchego) - 120kcal
- pierś z kurczaka 120g - 130kcal
- warzywa z mieszanki chińskiej jakieś maks 100g - 50kcal
plus oczywiście przyprawy, sos sojowy i łyżeczka mała oleju.
Wyszło pyyyyysznie i mało kalorycznie!
...i jakoś wygląda jakby wyszło tego nie wiadomo ile.
Muszę przestać się ważyć co drugi dzień bo wiem jak bardzo to jest zgubne!
No nic, jakoś idzie.
Przez październik mam zamiar zgubić co najmniej 6kg! nie wiem jak, ale muszę.
czas zacząć ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!
Wciąż gruba grubaska pozdrawia
xoxoxo
Martynka2608
4 października 2015, 23:40Mniami :D też uwielbiam chinczyka , musze tez sprobowac odtworzyc moj makaron z krewetkami :)
kasienka11191
4 października 2015, 19:58ooo wyzwanie w sam raz dla mnie :) Ja zaczynam od tygodnia bez slodyczy zobaczymy co z tego wyjdzie :P Trzymam kciuki
angelisia69
4 października 2015, 16:57tez sobie nieraz takiego cjhinczyka robie ;-) pysznie i zdrowo.polecam dodac jeszcze suszone grzyby munn
grubciaakasia
4 października 2015, 16:23powodzenia w ćwiczeniach, mi się jest też do nich ciężko przekonać. pozdrawiam i gratuluje wytrwałości