Tak więc na nowo podejmuje walkę, wiem, że na to mnie stać, kiedyś już tego dokonałam. Choć pisząc to dzisiaj, wcale w siebie nie wierze.
Moja praca i charakter łakomczucha mnie gubi. Wokół mnie na co dzień jest mnóstwo słodyczy, pizza, torty do których mam dostęp i z których na moje nieszczęście mogę korzystać. Tak bardzo chciała bym z tym skończyć. Niestety po wykańczającej pracy z dziećmi, albo po imprezie (w pracy) po prostu za automatu sięgam po pizze, która została. I tak to właśnie pracuje sobie na dodatkowe kilogramy.
Nie chciała bym się tutaj nad sobą wywodzić, bo zawiodłam się na sobie i to na całej linii. Dobrze by było wsiąść się w garść i po prostu zgubić ten nadbagaż.
Małymi krokami.
1) Dzisiaj podejmuję wyzwanie bez słodyczy. Jest ciężko bo jedną z większych moich przyjemności jest po prostu zakopać się pod kołdrą, zajadać czekoladę, popijać herbatką i oglądać film:)
2) Koniec z pizzą, chipsami itp.
3) Nie jeść za późno.
4) I więcej się ruszać.
To tak na początek.
BigDoll
5 listopada 2013, 11:57trzymam kciuki żebyś jak najszybciej zrzuciła nadbagaż:*
Kamillla1991
4 listopada 2013, 14:16nie martw się. Mi też się odłozyło kilka kilo. Damy radę. Ja mam problem z tym, że jedzenie mi sprawia przyjemność. KOcham słodycze i fast foody
Mafor
4 listopada 2013, 12:54oj nie chcialabym pracować "z jedzeniem..." trzeba mieć silną wolę... powodzenia!