Postawiłam sobie cel - nowe ciało do 15 maja! A żeby mieć te nowe ciało muszę zrzucić 10 kg. W najlepszym okresie mojego życia (no może nie życia, ale wtedy kiedy wyglądałam najlepiej) ważyłam 52 kg i wcale nie byłam za chuda, wyglądałam zdrowo i czułam się ze sobą cudownie. Ach...pamiętam czas kiedy nawet niedoskonałości mi nie przeszkadzały...
Chciałabym dołożyć do ćwiczeń na siłowni jeszcze ćwiczenia z ciężarkami w domu, natknęłam się przed chwilą na Tamilee Webb's, więc może spróbuję z nią...
No i dzisiaj wieczorem koniecznie muszę się wziąć za brzuszki, bo wczoraj przez ból głowy nie dałam rady się podnieść po powrocie z treningu. Aaa... i maszeruję dziś po krem na cellulit, więc wieczorem owijanko!
Z kolejnych postanowień: z moim towarzyszem odchudzania <3 ustanowiliśmy sobotę cheat day'em :) No i rzeczywiście, najbliższa sobota zapowiada się ostroo...
Dzisiaj zjadłam:
Śniadanie: musli z mlekiem 2% + herbatka mnicha na odchudzanie
Obiad: Zupka krem ze szpinaku z makaronem i serem żółtym
Podwieczorek: Mały Mars
Kolacja: Kanapka z bułki razowej z sałatą, jajkiem i szynką
+ herbatka na odchudzanie, woda z cytryną 1,5l, sok limonka z miętą hortexu (do filmu zamiast piwka :D)
Ćwiczenia:
- 50 minut rowerek
- 30 minut Orbitrek
= 20 km ruchu
Źle się czuję. Nie wiem o co chodzi ale od wczoraj moja głowa pęka z bólu po powrocie z siłowni... Nie wiem czy to wina ćwiczeń czy pogody, bo na każdą jej zmianę też tak reaguje, ale mam nadzieję, że to ta druga opcja.
Musiałam dzisiaj zeżreć Marsa, bo dosłownie miałam wrażenie, że spadl mi cukier... Rzadko mam ochotę na coś słodkiego, a tym razem po prostu musiałam. Trudno, nie chcę popadać w paranoję, jak przy poprzednim odchudzaniu, kiedy płakałam przez pół małego kebaba. Najwyżej będę chudła wolniej, ale zdrowiej psychicznie.
I dziwne to wszystko... Wczoraj wyrwałam z kopyta, jak na tyle czasu nieruszania się, a dziś ani śladu zakwasów, tylko zmęczenie. Wczoraj też robiąc to samo co dziś, aż tak się nie spociłam, a dziś lało się ze mnie tak, że w kółko latałam się wycierać. Wszystko chyba zależy od dnia... Jutro nie będzie ćwiczeń, bo pracuję cały dzień, ale pociesza mnie fakt, że tam też mam dużo ruchu. Jeśli będę miała siłę to po powrocie porobię jakichś dywanówek.
Kupiłam dzisiaj:
Więc jazda!
angelhorse
10 marca 2015, 16:19Trzymam kciuki by Ci się udało do maja!!:) Owijanko? owijasz się na noc?:)
tricked_beauty
10 marca 2015, 19:04Na noc mi nie wychodzi, bo budzę się przerażona i zastanawiam się skąd to się wzięło na moim ciele :D Teraz siedzę owinięta przed tv na godzinę, ale zamierzam owijać się do biegania :)
angelhorse
10 marca 2015, 19:40Ja też mam zamiar owijać się do ćwiczeń :) Kiedyś próbowałam na noc ale było mi niekomfortowo i zdjęłam folie:)