kwestia mądrości... to jest kwestia sposobu... naprawdę długo byłam zero-jedynkowa: albo nic albo czekolada na raz a w przerwach pół toru ;))) i po tygodniu nie dotykania się do słodyczy dwa dni nic tylko słodycze... to nawet nie że się zawzięłam... na początek wywaliłam wszystko słodkie z domu... do sklepu ze dwa tygodnie nie zaglądałam... DroVit jadłam w maksymalnych dawkach dziennych... przeszłam z białego cukru na brązowy - może dlatego, że drogi to słodszy??? - jakby nie było używam zdecydowanie mniej... no i nie nagradzam się słodkim za to, że coś mi się udało i nie pocieszam się słodkim bo mi smutno, źle itp. itd... a i przez długi czas miałam "w rezerwie" gorzką 70% lub więcej i żadne tam Wedle ale porządny Wawel... po czasie doszłam do słodkich weekendów... są dziewczyny, które od tego zaczynają... na początku gdy próbowałam to weekend kończył mi się w okolicach czwartku... teraz jak kończy się w poniedziałek to następny tydzień jest cały bezsłodyczowy... są dziewczyny ze skarbonkami lub puszkami i za bezsłodyczowy dzień wrzucają złotówkę/piątkę/lub równowatrość tego czego nie zjadły... pieniądze "zaoszczędzone" w ten sposób wydają NA SIEBIE i bezsłodyczowo ;))) ...na każdego jest sposób... znajdziesz i na siebie :)
iZaCzArOwAnYmOtYlEki
12 stycznia 2011, 07:55
!
elkati
12 stycznia 2011, 07:39
to mija... i jedno i drugie... tylko trzeba znaleźć sposób na siebie... mogłam ja dasz radę i Ty... cmokam ;) mam nadzieję, że wściekliznę niezaraźliwą masz ;)))
elkati
12 stycznia 2011, 08:02kwestia mądrości... to jest kwestia sposobu... naprawdę długo byłam zero-jedynkowa: albo nic albo czekolada na raz a w przerwach pół toru ;))) i po tygodniu nie dotykania się do słodyczy dwa dni nic tylko słodycze... to nawet nie że się zawzięłam... na początek wywaliłam wszystko słodkie z domu... do sklepu ze dwa tygodnie nie zaglądałam... DroVit jadłam w maksymalnych dawkach dziennych... przeszłam z białego cukru na brązowy - może dlatego, że drogi to słodszy??? - jakby nie było używam zdecydowanie mniej... no i nie nagradzam się słodkim za to, że coś mi się udało i nie pocieszam się słodkim bo mi smutno, źle itp. itd... a i przez długi czas miałam "w rezerwie" gorzką 70% lub więcej i żadne tam Wedle ale porządny Wawel... po czasie doszłam do słodkich weekendów... są dziewczyny, które od tego zaczynają... na początku gdy próbowałam to weekend kończył mi się w okolicach czwartku... teraz jak kończy się w poniedziałek to następny tydzień jest cały bezsłodyczowy... są dziewczyny ze skarbonkami lub puszkami i za bezsłodyczowy dzień wrzucają złotówkę/piątkę/lub równowatrość tego czego nie zjadły... pieniądze "zaoszczędzone" w ten sposób wydają NA SIEBIE i bezsłodyczowo ;))) ...na każdego jest sposób... znajdziesz i na siebie :)
iZaCzArOwAnYmOtYlEki
12 stycznia 2011, 07:55!
elkati
12 stycznia 2011, 07:39to mija... i jedno i drugie... tylko trzeba znaleźć sposób na siebie... mogłam ja dasz radę i Ty... cmokam ;) mam nadzieję, że wściekliznę niezaraźliwą masz ;)))