Postanowiłam, że w tym roku liczę dni bez słodyczy, aby się dobrze liczyło będę liczyć od 1 stycznia, a nie jak pierwotnie zaczęłam od 30go grudnia.
Minęło już cztery dni w tym roku i tylko jeden udało się wytrzymać.
Wczoraj miałam totalną masakrę czekoladową - to obrzydliwe, wiem - zjadłam chyba z 10 szt. pralinek Lindor i 3 paski czekolady (dobrze, że na stole zostały tylko 3). To straszne.
Dzisiaj wyrzuty sumienia i mocne postanowienie poprawy.
Waga zniosła moje sylwestrowo - noworoczne wybryki jedzeniowe nader dzielnie - tylko 0,5 powyżej paskowej.
Codziennie mam nadzieję, że się pozbieram, niestety narazie się nie udaje. Rano jeszcze jest ok, ale popołudnie i wieczór w domu to tylko nieustanne myślenie "co by tu wszamać". Nie pomaga sprzątanie, wychodzenie z psem, jazda na rowerze ...
Czasami zastanawiam się co bym zrobiła gdybym była chora i nie mogła jeść ?
Potrafię wmówić sobie różne rzeczy, dlaczego nie potrafię wmówić sobie, że nie lubię słodyczy????
elkati
5 stycznia 2011, 10:16nie chcę Cię martwić ale w tym roku jest 364 dni ;))) może magnezowo-chromowe wspomaganie zastosuj... na początku pożerałam DroVit w najwyższych zalecanych dawkach... no i przeszłam z białego cukru na brązowy (drogi, w porównaniu z białym, jak diabli... to może dlatego wydaje mi się słodszy;))