Jest dobrze, już zrobiłam rachunek sumienia ostatniego roku , taki jedzeniowy.
Wyszło mi ,że za każdym razem kiedy idzie mi dobrze to pozwalam sobie na relaxik, taką nagrodę i odstępuję od jadłospisu . Potem mam zwyżkę wagi i cały tydzień idzie w siną dal. Dochodzi zwyżka przed @ i łagodzenie objawów słodkim jedzonkiem albo winkiem...albo czymś mocniejszym.Wpadną przyjaciele , ja wpadnę do nich ...istne w kółko Macieju. I tak qrwa cały rok. Nawet przytyć mi się udało .
Dziś jest spadek, mały, bo nie ruszam się zbytnio, ale jest. Jest i postanowienie, niech się wali i pali, nie będę słuchała nikogo , zwłaszcza mego EGO , zawsze na manowce mnie spuści. To że schudłam nie oznacza żadnej dodatkowej nagrody, nagrodą od dziś jest trzymanie się drogi jaką sobie obrałam, postanowiłam kochać siebie bardziej niż do tej pory i zawalczyć o siebie, o zdrowie i samopoczucie. Jak ja będę zdrowa , to i moi bliscy będą, z czasem przestaną walczyć za mną, z czasem się do mnie przyłączą.
Pozdrawiam i wspaniałego humoru na niedzielę.
Wabunny
9 stycznia 2019, 07:46Super, że zrobiłaś rachunek sumienia, do tego zapisałas to (w poście). To juz Połowa sukcesu. Może przez Pierwsze tygodnie unikaj wychodzenia? Zawsze sobie powtarzałam, że unikanie pokus to oznaka słabości, ale przekonałam się, że to oznaka motywacji do osiągnięcia celu i samozaparcia. O czym mówili też najwięksi filozofowie już w starożytności :D Sama też to stosuję. Pomaga mi w wytrwaniu nieco wolniejsze życie. Mniej wychodzenia, mniej rozrywek, nieco wolniejsza praca. Po prostu więcej oddechu (też dosłownie - medytacja). Trzymam kciuki!
Wabunny
9 stycznia 2019, 07:48Mówię o tym wszystkim, bo sama przez ostatnie dwa lata ciągle chudnę i tyje (bardziej tyje), a żadna dieta nie potrwała dłużej niż tydzień. Więc też boje się porażki i staram się jak najlepiej przygotować na chwile słabości.
Tormiks
9 stycznia 2019, 13:15Tak też robię, trzymam też swój cel przed nosem, nie patrzę na boki i małymi krokami zmieniam nawyki:)) pozdrawiam