Hau hau hauu hauuu Najsampierw odszczekuję wczorajsze wydumane 54 na psa urok tfu tfu przez lewe ramię z niedowidzeniem moim. Oczywiście, ze 57 cm mierzy moje dziecko smukłe jak jej matka niegdyś, choć w swoim mniemaniu zawsze zbyt perkata. I tu refleksja nad tematem vitaliowym. Kurka, toż dla mnie kiedyś dzwonek alarmowy trąbił przy przekroczeniu 70 kg a maksymalnie ważyłam 72. A teraz nic kompletnie nie robię, żeby dobić do celu na pasku. Ja wiem, przy karmieniu zapotrzebowanie kaloryczne wzrasta ale u mnie słabo z warzywkami i owocami wcinam za to ryże kasze i nabiałowe oraz kanapki i ciastka. Nie ruszam fast fudów, hiper obsmażanych i gazowanych. Może to wystarczy... Nie zdecyduję się raczej na jakieś dodatkowe wygibasy chyba ze na rowerek stacjonarny. Bo lubię. Ach! zrobię fotkę to same zobaczycie. Wkleję później jak ekspert wróci. W takim razie nadmieniam, że rowerek dawno przestał pełnić funkcję, do jakiej został stworzony, stoi w przedpokoju więc robi za wieszak.
Wczoraj postanowienie niewielkie, zeby coś zrobić było. Z islandzkim poszło łatwo, bo to przyjemny język i wszystko do nauki mam pod ręką. Co prawda moja mama miała akurat ochote na pogawędkę przez skypa ale jedno z drugim sie nie wyklucza . Mama opowiastki snuje a mi wystarczy tylko yhy..., tak, tak i no co ty? co jakiś czas wtrącić i rozmowa się toczy bezproblemowo. Potem podłogę na mokro omiotłam, naczynia pozmywałam a wieczorem ugotowałam gulasz i warzywa, krzywa, prosta, prawa, lywa. COŚ zrobiłam i nie ma to tamto.
Dziś dzień płacenia! źródełko napełnia się, humory dopisują, na zakupy czas i na zachcianki.
nonos
30 października 2009, 21:22Najpiękniejszy dzień miesiąca, co? Chyba, że u Was jak w hameryce czy innym jukeju, co tydzień płacą? Ja dziś też pobrałam i natentychmiast wydałam kupę szmalu. Bo rachunki (zapłacić i zapomnieć) i fryzjer dziś odpękany. A z tymi dzieciorkami to ja w ogóle nie wiem o co chodzi;-)))) Przecież jak się takie rodzi to ma na starcie 4.300 i 63 cm;-))) To co? To potem się kurczy?
mamigora
30 października 2009, 20:49po akcji naprawczej...taki ze mnie ryzyk-fizyk..ale nic nie wybuchło w laboratorium łazienkowym i dość łagodnie na babulinkę nałozyłam skorupkę z orzecha laskowego. Spoko koko, może być, grunt że lazur z pasemek się zmył:)) Swawolenia w dzień płacenia zyczę:))
joanna1966
30 października 2009, 14:06połogowcy stoja na szarym końcu:))) samo zycie:) życzę dziś wszystkim Tombergom hulaszczego popołudnia:))) Najwięcej naszalejcie za małą Sonię!!!!!