Witam koleżanki.
Chcę wam uświadomić na dobranoc, ze przyslowie "pańskie oko konia tuczy" odnosi sie również do samochodów. Nie wiedzialyscie? Ja równiez nie. Tomek wyjechał w niedzielę a już dzisiaj, w środę, auto mi się rozkraczyło:-( Co prawda w pobliżu domu ale tak niefartownie, ze ledwo wjechałam w pierwszą lepsza uliczke ale juz nie mogłam wymanewrowac na pobliski parking, bo coś zaczęlo piszczeć i kierownica niemal unieruchomiona. W tym czasie ani mój rodzinny mechanik ani ten zastępczy nie odbierali telefonów. Zostawilam samochod w dość głupim miejscu ale przy malej osiedlowej uliczce i nie tamując przy tym ruchu inych pojazdów. Wróciłam sobie po rower i tym sposobem dojechałam spóźniona do pracy.Miałam wkurwa ale takiego znośnego, bo podczas pedałowania praktycznie się rozpłynął. Prawdziwy dopiero zaczął sie po pracy, kiedy ze znajomym fachowcem ( Irek, tu mrugam do Agnieszki:-) podjechaliśmy przebadać autko, ktorego to autka juz na miejscu nie zastaliśmy, bo kompetentna firma usłużnie odholowała fuck fuck fuck tam, skąd teraz muszę go wykupić za pieniądze, co ich nie mam!!! Nie lubię!
W tym miejscu nadmienię, ze przy tej nieszczęsnej okazji utwierdziłam się w obserwacji, ze ostatnio niezwykle uaktywnila mi się intuicja. Bosz ja o tym, gdzie teraz jest samochód doskonale wiedziałam pedałując z pracy do domu. Non stop mi w głowie stało "Vaka" ( a to własnie nazwa firmy co zarabia na holowaniu).
Ja to wydarzenie, śmiejąc się juz z niego, odczytuję tak: wszystko się sprzysięgło, żebym wreszcie naprawdę schudła. Bo nie mając samochodu dzień w dzien prawie 1,5 godziny wysiłkuję się znacząco na rowerze. Wszystko, oprócz mojego roweru, który ostatnio nie chciał współpracować i np. W zeszłym tygodniu zgubil śrubkę od pedału w polowie drogi do pracy i nie wiem sama jak ale na pewno dziwnie :-\ dojechałam na miejsce co dwa obroty stukając butem w odlatujący pedał, z czego 2 razy musiałam po niego wrócić. Po pedała, nie po buta. W tym tygodniu jedynie spada mi łańcuch. Pikuś. A rower zacząl szwankować odkąd postanowiłam ze nie będę go brała do Polski/Danii i zostanie na zawsze na Islandii, bo ma już 23 lata i pora zainwestowac w jakiś młodszy. Teraz on mnie nie lubi:-)
wiktorianka
26 czerwca 2014, 20:12leciwy ten rower heheheheh....z samego sentymentu bym go zabrala!!!
TygrysekTygryskowy
26 czerwca 2014, 13:16z samochodem juz wczesniej musialo byc so nie tak, ale twoj maz umial to obejsc. Na prawde trzeba sie postrac, by samochod 'zepsuc'. Nawet jak jestes bardzo kiepskim kierowca potrzebujesz sporo czasu by niehcacy cos przestawic...
hanka10
26 czerwca 2014, 07:40Porozmawiaj z tym rowerem -wytłumacz mu, że to dla jego dobra, emerytura itd. Może to kupi :) Ja zawsze rozmawiam z autkiem, komputerem itd i w większości wypadków działa.
anpani
26 czerwca 2014, 06:35nazwalabym to zlosliwoscia rzeczy martwych,serio. sama tego ostatnio doswiadczam, np. musialam w pracy skserowac akta spraw sprzedazowych na wczoraj, wiec na trzy ksera dzialalo jedno i co pietnascie stron sie zacinalo, upocilam sie jak przy okazji niezlego aerobiku ,dodam,zezazwyczaj dzialaja wszystkie ale jak jest jakas akcja zwlaszcza na wczoraj to wszystkie nagle szlag trafia
calineczkazbajki
25 czerwca 2014, 23:37Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :D