Co do pierworodnej naszej pociechy, z dumą informuję ze w środę dziecko rozpoczęło naukę w szkole! Podekscytowanie siegnęło zenitu. We wtorek jeszcze szybkim ślizgiem obleciałam sklep z artykułami szkolnymi narazając się tym na stanowczy opierdol ze strony naszego drużynowego Tomasza, gdyż takie kroki winny być podjęte zdecydowanie wcześniej i ble ble Do tego nie stawiłam się na spotkanie z nauczycielką, bo pani informując mnie telefonicznie o terminie pomyliła wtorek z czwartkiem co nie wyrządziło dosłownie ŻADNEJ szkody nikomu, bo szybko ustaliłyśmy nowy termin ale w oczach druzynowego, oczywiście moja nieodpowiedzialność i brak zaangazowania siegnęły tym razem sufitu. W odpowiedzi na zarzuty wkurwiłam sie nieprzeciętnie, poryczałam oraz obraziłam. Nie bedzie mi tu mojego i tak strudzonego żywota taki a taki dodatkowo truł. Kazdą wylaną łezkę przez niego będę od tej pory liczyć. Kolejny dół przez głupotę. A ja jestem pogodną osobą a nie jakimś znerwicowanym trolem! Więc po tej akcji zdecydowanie się uspokoiło w relacjach pomięszy mną a szanownym. Liczy sie ze słowami i postanowił nie podnosić wokalu nadaremno. A ja sobie tymczasem... odnotowuję codziennie maluśkie plusiki bądź odwrotnie... Nawet zaszedł żart, ze jak po pół roku będzie przewaga minusów to ukłonimy się sobie grzecznie mówiąc do widzenia a jak dominować będą plusy - to ślub!
Waga po tygodniu pracy utrzymana! 69 ugruntowane! Dziw, gdyż w pracy codziennie ktoś przynosił słodkości. A to z okazji urodzin... a to z powodu nadmiaru jabłek upichcone ciasto... a to z Londynu szef wrócił z kilem czekolady... A ja sie czestowałam bez żenady. Bo lubię. Bo skończyłam z odchudzaniem. Trza mieć sie na baczności jednak.
Pozdrawiam czytających i komentujących!
serithorn
6 września 2011, 08:05czyli zdążyłam w ostatnim momencie. Gratuluje pięknej wagi i zazdraszczam :)
unia023
31 sierpnia 2011, 18:32fajna fotka na zdjeciu profilowym , z dystansem :) Lol :))
kasiapelasia34
29 sierpnia 2011, 09:28Tak to jest, że jak przybywa dzieci i związanych z nimi obowiązków, to wszystkie te "załatwienia" przyklejają się do mamy. I tempo biegania rośnie, a tata ciągle z tym samym grafikiem siedzi na widowni i pogania, i strofuje.... A z tą dynią to faktycznie bieda. Jak Ty możesz bez dyni żyć??? Bo ja sobie nie wyobrażam... Trzymaj się :-)
jestemszczupla
28 sierpnia 2011, 07:41i ja trzymam kciuki za sukces Twojej młodszej latorośli :))) i fajnie, że wagę trzymasz, już tak blisko do celu, a ja swój oczywiście zaraz zmienię ;) Miłej niedzieli!
ania4795
27 sierpnia 2011, 23:17czytać te Twoje wpisy, świetne są tak jak i wynik wagowy:) Pozdrowienia dla ciotki od Liwki:)
nanuska6778
27 sierpnia 2011, 14:36Twoj Szanowny z moim Szanownym to pewnie na wspolne szkolenia druzynowych jezdzili...:-))) Oooj, jak ja bym chciala skonczyc z odchudzaniem!!! No, ale najpierw musialabym je zaczac... A cosik mi nie wychodzi. czekam na poczatek roku szkolnego - 10.09. Wroce do szkoly, to moze zgrzecznieje:-))) Pozdrowionka, Zorzo Polarna:-)
mirabelka35
27 sierpnia 2011, 13:29Sukces osiągnęłaś, to sobie teraz mozesz pozwolić a ja tylko mogę ślinę przełknąć i pomarzyć.Pozdrawiam i jeszcze raz gratuluję