W końcu się udało i to nawet lepiej niż myślałam. Dziś waga pokazała 66 kg. A miało być 66,5. Niesamowity jest ten fitness z vitalią! Tylko brzuch mnie boli. Zakwasy lekkie mam. Ale jest super hiper fantastycznie.
Zjadłam w nagrodę dwa trójkąty tobrerone do śniadania. Niestety z przykrością stwierdzam, że było nie dobre. Po morelach wydawało się kwaśne.
Czyżby stawała się rzecz niemożliwa - czekolada przestaje mi smakować?
zmieniam się w jakiego fraka. uhuhuhu.
Ok, jutro wrzucę zdjęcia porównawcze, bo półmetek diety za mną. Teraz maluję się i zmykam do pracy! Baj Baj,
to...ja
12 sierpnia 2011, 18:04też się zastanawiam nad tym fitnesem
kusa4
12 sierpnia 2011, 10:43Fajnie że się udało )))) Pozdrawiam !!!!!!!!!!!!
PaniTajemnica
12 sierpnia 2011, 08:49gratuluję!!! Miłego dnia