Dziś na obiadokolacji byłam w tajskiej restauracji, nie zjadłam dużo, ale było dobre!
Jednak nie powstrzymałam się jak J. żegnał się z chipsami i czekoladą (jutro przechodzi na vitaliową dietę, bo mu się moja podoba) i ukradłam mu 5 chipsów i 3 kawałeczki czekolady.
A w piątek ważenie, powinnam ważyć 69,5 (tyle było w sobotę), ale nie wiem czy uda mi się.
Jutro się nie ważę, pójdę natomiast na siłkę. :)
lubieszpilki
21 lipca 2011, 09:16J. to Twój chłopak i będziecie dietować razem? ;-) Ale fajnie!
igulinka
21 lipca 2011, 08:45Ano po wyskokach się nie chce, zwłaszcza jak waga stoi ;P Siłkuj się tam ładnie i zacznie spadać :)
kamila19851
20 lipca 2011, 22:49najgorzej wrócić na dobrze tory po wyskoku (weselu), ale na pewno sobie poradzisz :)