Dzisiaj pierwszy raz zobaczyłam tą magiczną cyfrę "7" z przodu:)
... ale nie było euforii, radości tylko krzywy uśmieszek wiecznego poczucia niedoskonałości...
Nie wiem co się ze mną dzieje. Gdyby ktoś na poczatku diety powiedział mi że przez swoje wyrzeczenia, dietę i wysiłek fizyczny, do którego się codziennie motywuje osiągnę taką wagę to nie posiadałabym się ze szczęścia i nie mogłabym w to uwierzyć.
W przeciągu kilku miesięcy zrzuciłam ponad 20 kg. Pamiętam kwiecień tamtego roku i moja wagę 105 a nawet 107 kg!! Na dzień dzisiejszy jest 79,8kg a ja nie potrafię siebie docenić za swoje osiągnięcie. Gdyby to była czyjaś dieta i czyjeś rezultaty zachwycałabym się ale, że chodzi o mnie nie umiem.
Słyszę coraz więcej pozytywnych komentarzy na mój temat. Sąsiadka w sobotę zobaczyła mnie po kilku miesiącach i stwierdziła, że zmieniłam się niesamowicie, a zwłaszcza moja twarz. Znajomy mojej mamy mnie nie poznał!!:) Kosmetyczka z lokalu obok stwierdziła, że zaczyna mi być widać kości mostka a obojczyki niedługo przebija się przez skóre;) Z kolei klientka, która też tak jak ja się odchudza powiedziała, że już wystarczy, że powinnam zakończyć dietę i przejść na stabilizację a przede wszystkim zrobić badania kontrolne. A przyjaciółka nazwała mnie chudzielcem:) Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie nazwał:)
Do osiągnięcia zamierzonej wagi zostało mi jeszcze 5 kg. Wiem, że w wyznaczonym czasie tego nie zrobię. Raczej nie zrzucę 5 kg do 3 maja musiałabym chyba jeść wyłącznie otręby owsiane z jogurtem naturalnym, a później padłabym na weselu po jednym kieliszku szampana :)
Martwi mnie co innego. Po pierwsze wieczne moje niezadowolenie z siebie, depresja zimowa. Monotonia posiłków i chyba już awitaminoza za sprawą braku owoców. Ciągły stres w pracy w domu i w związku z tym pojawiła się niechęć do jedzenia. Zastanawiam się też jak prowadzic tą stabilizacje w sposób poprawny żeby nie pojawił się efekt jo jo...??
Ta niepewność własnej wartości coraz bardziej przeszkadza mi normalnie funkcjonować, szczególnie w relacjach z ludźmi. Ja wiecznie obawiam się krytyki, boję się odezwć wyrazić swoje zdanie, żeby mnie nie wyśmiali. Cały czas szukam potwierdzenia, że ludzie mnie lubią, doceniają, akceptują w ogóle zauważają!! A mimo to cały czas jak myszka chodzę ze spuszczoną głową ...
Czy ja kiedys pomyślę, że jestem ładna , że zasługuję na szacunek, miłość i szczęście....?
vickybarcelona
13 kwietnia 2013, 10:37to moze byc to o czym wspomniałas'depresja po-zimowa" przesilenie wiosenne;), brzmi jak wymówkmi, ale serio to mzoe byc to, wiele osiagnelas, nie poddawaj sie.
Tiramisuu
11 kwietnia 2013, 16:55jak to miło przeczytać, że ktos we mnie wierzy:) dzięki!!
Tiramisuu
10 kwietnia 2013, 14:50Dzięki Kasiu za wsparcie. Dobrze wiedziec , że inni też maja podobnie. Wierze, że przyjdzie wiosna i wszystko zobacze w jasnych barwach. Ja często popadam ze skrajności w skrajność od euforii do rozpaczy. Teraz trochę za długo jestem w dołku, ale mam nadzieję, że to się zmieni na lepsze.
Tiramisuu
10 kwietnia 2013, 10:37kurcze z tym myśleniem i nastawieniem jest trudniej niz z dietą..:) mam tylko nadzieje że to nie depresja a chwilowe zimowe przygnębienie które minie jak tylko zrobi się wiosna :)
martaaaaaaaaaa1981
10 kwietnia 2013, 10:35mam tak samo :( im mniej ważę, tym myślę, że jestem tłusta i nigdy nie schudnę, nigdy nie będę wyglądać dobrze :( głupi łeb...
bobasek11
10 kwietnia 2013, 10:34Zimowo - wiosenne przesilenie przejdzie. Może wybierz się na zakupy? To zawsze poprawia nastrój :)
anik198627
10 kwietnia 2013, 10:33Gratulacje i głowa do góry!!!