Dzisiaj po nocy spałam do 12..
Wstałam, zjadłam no i zaczyna sie moja porażka..
Dietę może utrzymałam ale standardowo pomyślałam, że mój tyłek okaże się zbyt ciężki żeby go wsadzić na rowerek..
A jednak..
Właśnie piszę do Was, a moje nogi w szaleńczym tempie kręcą pedałami :)
Od razu inaczej się czuję.. może to przełom?
Może właśnie teraz znowu wpadnę w ten rytm, który poprzednio tak zmienił moje życie?
Oby..
Do jutra!