W weekend wybrałam się do rodziców, bo jako dobre dziecko chciałam pomóc w porządkach świątecznych, chociaż zrobiłam to bardziej z myślą o sobie, bo zawsze robię to przed samymi świętami, a w później nie mam siły się ruszać. Porządkowałam książki, które po remoncie stały w ogromnej torbie, nie chcąc fatygować innych do pomocy postanowiłam sama sobie poradzić i dźwignęłam ją, a w niedzielę wieczorem ledwie położyłam się do łóżka. Muszę teraz odpokutować za własną głupotę, bo to już nie pierwszy raz mam taką kontuzję, więc powinnam pamiętać, że nie mogę dźwigać bardzo ciężkich rzeczy. Teraz jedynie pozytywnie nastraja mnie myśl, że generalne porządki zrobione i co najważniejsze waga się nie podnosi, chociaż lepiej gdyby spadała. Mój "Cerber" (mama) już się o to starała, żeby przez weekend waga mi nie podskoczyła. Dobrze, że mnie tak pilnuje, bo sama mogłabym popuścić sobie łańcucha.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
mada044
14 grudnia 2010, 22:36Ha..u mnie mama tak samo:) Pilnuje gdy do niej pojade. Mnie porzadki swiateczne omijaja. Na swieta zostaje w irlandii ;(
blancia1977
14 grudnia 2010, 20:09kurcze super ze w osobie mamy znalazlas takie wsparcie .. to dosc niespotykane .. mamy przewaznie mowia zaslepione miloscia rodzicielska ze chocbysmy wazyly 2 tony to i tak piekne jestesmy ... a co do kontuzji mam nadzieje ze do nastepnych porzadkow swiatecznych sie wykurujesz i znajac zycie zapomnisz ...