Jestem Lena, mam 17 lat i chcę schudnąć, zbudować kondycję i przebiec 20 km. Przeczytałam wcześniej, że odchudzać się i ćwiczyć powinno się dla siebie. W moim przypadku nie wiem czy robię to dla siebie, bo gdzieś tam głęboko czuję taką potrzebę, ale najchętniej i tak w dalszym ciągu jadłabym słodycze, tłuste rzeczy i w ogóle wszystko co niezdrowe, a ćwiczenia omijałabym szerokim łukiem(no, może poza rowerem, bo to uwielbiam) ALE poznałam chłopaka,w sumie znamy sie od dawna ale nie utrzymywaliśmy kontaktu, który na moje szczęście bądź nieszczęście jest sportowcem, baaardzo dużo biega i nie tylko(o tym innym razem). Zmotywował mnie niesamowicie! Ale mój wewnętrzny leń się odzywa i staje na przeszkodzie, czego doświadczyłam w tym tygodniu.
Decyzję o odchudzaniu i treningach podjęłam w zeszły poniedziałek, motywacja osiągnęła najwyższy poziom i już we wtorek o 5:15 rozpoczęłam bieganie, później Hula Hop, i jeszcze jakieś ćwiczenia i tak aż do piątku, z tym że biegłam tylko we wtorek i piątek. I w sobotę poziom motywacji spadł do 0. Aż do dzisiaj, gdy spotkałam Kubę(imię zmienione) i zaczęliśmy temat diety i treningów! Głupio mi sie zrobiło że tak się poddałam, tym bardziej, że wcześniej powiedziałam Kubie, że zaczęłam biegać i ćwiczyć, a tu klapa. Więc troszkę mu podkoloryzowałam i cholera umówiliśmy się na bieganie, na szczęście opamiętałam się w porę i rzuciłam, że przebiegnę z nim te jego pieprzone(sory, nie moge tego inaczej nazwać) trasy 20-sto km..
Także teraz dopiero zrozumiałam co zrobiłam, na co się zgodziłam i muszę wziąć się do roboty, mam zamiar sporo schudnąć bo jakby nie było, wyglądać też chce dobrze. Na razie to tyle, jutro pobudka o 5:45 i trasa super długa, bo aż 3km, ale od czegoś trzeba zacząć, tym bardziej że moja kondycja w skali od 1 do 10 wynosi 3.
Jutro się odezwę i zdam raport z dnia. A i zero słodyczy. jak ja to wytrzymam?? Na co mi to było? Podrywu mi sie zachciało. Cholera.