Jak w temacie,
wydawało mi się, że dzisiaj piątek a to dopiero poniedziałek. Może to przez to, że mieliśmy bardzo ciężki i dziwny dzień w pracy, może się nie napracowałam, ale raczej wywrotu w pracy się człowiek przy początku tygodnia nie spodziewa. Sprawa dotyczyły większości tylko pośrednio, ale i tak stres się wszystkim udzielił. Aż sobie jutro odpocznę na obczyźnie w Opolu :P
Okres dobiega powoli końca, było ciężko, jak już pisałam w ostatnim nocnym poście. Niby od lat się męczę i jakoś sobie z tym radzę, jak wszystkie kobitki, które mają bolesne, ale powiedzcie same, do tego się i tak nie da tak w zupełności przyzwyczaić. Ból to ból, czy go udomowiłaś czy nie... Do cierpień doszło obżarstwo, cały weekend szalałam bardziej niż...co weekend :P Nie jestem godna naśladowania w kwestii diety w dniach wolnych od pracy, jednak w tych dniach moja silna wola wyjeżdża na Majorkę i nie odbiera by SuperManCoupon" style="border: none !important; display: inline-block !important; text-indent: 0px !important; float: none !important; font-weight: bold !important; height: auto !important; margin: 0px !important; min-height: 0px !important; min-width: 0px !important; padding: 0px !important; text-transform: uppercase !important; text-decoration: underline !important; vertical-align: baseline !important; width: auto !important; background: transparent !important;">telefonu, więc możecie mnie zlinczować za: czekoladę .... CAŁĄ (!), kochaniutkie maltanki czy pizzę w miejscowej knajpie :D Zapomniałabym o piwie...kupiliśmy w sobotę scrabble i tak jakoś samo wyszło. Możecie mnie ukamieniować, choć przyznam, że po takim weekend powrót 100% do planu z diety, to wystarczająca katorga. Jak można przypuszczać, istnieje coś takiego jak głodne poniedziałki, niezbyt syte wtorki, znośne środy i dopiero zadowalające czwartki oraz zbawienne piątki :D A potem już tylko flow w weekend.
Jeżeli chodzi o aktywność, to nadal lipa. Może jutro mi przyjdzie w końcu strój, który kupiłam, to może focichę szczelę, żeby zrobić porównanie, bo gdzieś tam mam z października czy listopada negliż i potem do przodu porównywać będę. A potem basen będzie mój...oby. Mój już nawet zaczął okupować mój orbitrek a ja dalej nic...wstyd, ale nie chce mi się nic a nic.
Dzisiaj nie motywuję, nie polecam czytania mojego wpisu i ogólnie jestem blehhhh, ale póki waga schodzi, nie jest źle :P
am3ba
23 lutego 2015, 21:38OOO :) ja sobie kupiłam czapke na rower i do biegania różową:D. może wreszcie jutro rano uda mi sie pobiegać to strzele sobie fotę. Czekam na fotki stroju i do dzieła młoda!!!!! DAJESZ DAJESZ:) Kibicuję:)
thewonder
23 lutego 2015, 22:33No dobra...w tym tygodniu już coś ogarnę, jak muszę ... :P