meh
No wiem, nie tak zwykłam zaczynać posty, ale dzisiaj jestem wymęczona.
Skończyłam kleić film weselny, (tak, z mężęm zajmujemy się reportażami ślubnymi w wolnych chwilach) Para Młoda zażyczyła sobie 3godzinny klip. Do tego poskładałam im album ślubny, a po tym wszystkim skleiłam krótki film promocyjny dla zespołu mojego męża (tak, mąż drze się w metalowym zespole).
Teraz mam zamiar zainstalować sobie Simsy, ale coś czuję, że długo nie pogram... 😓🤪
Waga; dzisiaj było na niej 73,4 kg, czyli jak widać prawie 1,5 kg więcej niż w ostatnim wpisie. Okres powinien mi się zacząć jutro/pojutrze - z tym to łączę. Ogólne rozbicie też. Chyba to normalne, że waga przed okresem wskazuje więcej, prawda? Dawno nie miałam takiego "pełnoprawnego", bo lekko ponad miesiąc temu odstawiłam tabletki.
Cóż mogę Wam dziewczyny powiedzieć... Jestem dumna z siebie, że to wszystko dałam radę zrobić, ale ciągle mam na głowie ten wzrost wagi i martwię się tym. Tyle dałam z siebie, żeby zrzucić te kilogramy, a tu cyk pyk i dodatkowe 1,5...
Nie wybrałam się ani dziś, ani wczoraj do Przylasku Rusieckiego, bo pogoda była pod psem. Nawet z obtarciem nogi, które mi się zrobiło jakiś czas i odnawia się co dłuższy spacer, gdyby tylko pogoda dopisała - poszłabym.
Wieje smutkiem ten wpis, aż mi przykro, że się nim dzielę... Przez chwilę, dosłownie moment temu myślałam, żeby to wszystko skasować, i nie zawalać Was tymi smutami, ale każdy takie dni ma, i nie ma co udawać, że nie. Wiem, że jak tylko zrobię sobie kąpiel, wejdę do cieplutkiego łóżeczka i obudzę się nazajutrz będzie lepiej, bo tak wybieram. To zawsze jest wybór, ale dzisiaj nie mam na niego siły.
Całuję i przesyłam dzisiaj wsparcie, może też go dzisiaj potrzebujecie. ❤