Cześć Kotusie!
Tak, to ja, o dziwo! I nie poddałam się.
Ktoś powie- przecież to dopiero trzeci dzień ? To AŻ trzeci dzień!
Dla mnie to mega ważne. Najpierw świadomość, że nie poddałam się w poniedziałek. Że zrobiłam sobie po tym całym obżarstwie cały dzień z ogromną ilością warzyw i owoców. Że wytrwałam w domu, w pracy, w sklepie. Że nie obżarłam się na noc chipsów i zapiłam colą.
Wczorajszy dzień był też lekki jedzeniowo. Nie byłam głodna, po prostu dokuczało mi łakomstwo. Stos jedzenia w pracy nie ułatwia mi sprawy. Obok mnie stoją ciastka i paluszki. Na wyciągnięcie ręki. Bezmyślne ruchy i podjadanie, zwłaszcza w stresowych sytuacjach- to wychodzi zwłaszcza teraz, gdy odruchowo sięgam po przekąski- i ... ich nie biorę. Tylko uświadomiłam sobie wczoraj, dzisiaj- ile takich ruchów już wykonałam i ile słodkości się ciągle koło mnie przewija, stale kusząc.
Wytrwałam dwie noce bez jedzenia do filmów. To akurat dlatego, że po prostu jadłam dużo sałaty na kolację i po prostu nie byłam głodna, ale generalnie to lubię coś chrupać, przegryzać do filmów bo najzwyczajniej w świecie sprawia mi to ogromną przyjemność. Mam tak z dzieciństwa, że najlepszymi chwilami był powrót z pracy Rodziców, wspólny posiłek i przytulanie przy oglądaniu bajek. I tak mi zostało. Uwielbiam oglądać filmy i jeść z bliskimi.
Tylko, że kanapeczki czy słone przekąski zamienię na świeże warzywa, ogórki kiszone, lekką sałatkę, itp., a colę na wodę z miętą czy ziołowe herbatki. Grunt, żebym miała poczucie, że coś MAM lub, że się przygotowałam do takiego relaksu.
A warzywa z sosem czosnkowym smakują mega ekstra zajefajnie.
***
Jeszcze coś. Wczoraj odmówiłam zdziwionej koleżance w pracy krówek. Była w szoku.
Wczoraj odmówiłam w domu pieczywa do śniadania. Nie kupiłam nic słodkiego do pracy. W pracy trzymałam się dzielnie.
Dzisiaj miałam 2 wielkie przeprawy. Pierwsza to wizyta na poranną kawę koleżanki, która przyszła z dwiema słodkimi bułkami, ze słodką masą i owocami. Co zrobiłam? Wypiłam kawę, wypiłam herbatę, potem jeszcze jedną herbatę, potem wodę z grejpfruitem i z miętą i znowu czerwoną herbatę. Cały czas coś piłam, żeby odwrócić uwagę od leżących, pachnących bułek. Sama byłam po jajecznicy z paprykami i po winogronach.
Druga przeprawa to wyjazd na służbowe spotkanie i dyskusja, której towarzyszyły: kawusia, śmietanusia, herbaciusia, ciasteczka, ciasta, owoce, koreczki, krakersiki. Co zrobił tłum po naradach? Ruszył w stronę wszystkich smakołyków i z pełną buzią mówił: "A Ty czemu nie jesz?!". A, że było tam mnóstwo osób, którym NAPRAWDĘ nie chciałabym się tłumaczyć z moich prywatnych żywieniowych spraw, problemów czy nawyków, więc z uśmiechem powiedziałam, że "Oczywiście, że jem!" - ucięłam dyskusje, nalałam sobie kawy, potem drugiej. Dopiero na sam koniec, kiedy nadeszła pora jakiegoś posiłku dla mnie, wzięłam sobie grejpfruita, trochę świeżego ananasa i śliwkę. Wiem, że nie wolno jeść za dużo owoców. Wybrałam te, które wydawały mi się najkorzystniejsze. Potraktowałam je jako II śniadanie.
I naprawdę byłam z siebie dumna, biorąc pod uwagę koleżanki, które na talerzyk ładowały 3 kawałek ciasta z kremem. Ślinka mi ciekła, ale Kotki- wytrwałam te pokusy.
Na obiad dzisiaj już ładniej- bo wzięłam ze sobą do pracy kawałeczek piersi z kurczaka smażonej na oleju kokosowym, trochę kaszy gryczanej, świeże warzywa z sosem z jogurtu nat. z koperkiem. Ekstra obiad i bardzo sycący. Będę częściej łączyć kaszę z takim zestawem.
Acha, wiem co miałam Wam mówić. To, że kiedy widziałam te wszystkie pyszności, myślałam sobie o Was. Że Wy też walczycie i na pewno musicie odpierać pokusy. Z początku sa one ciężkie i wielkie jak M. Everest. Ale z czasem to ucichnie.
Póki co, jest bardzo ciężko. Ja niestety jeszcze nie podjęłam aktywności fizycznej. Ale i to dodam, jak tylko przemyślę co, jak i kiedy. No i dokucza mi jeszcze kaszel z zapalenia oskrzeli niedawno przebytego. Trochę się oszczędzam. Ale za to w domu się nie oszczędzam! Od rana latałam ze ścierą, praniem, śmieciami, mopem. Skoro póki co nie ćwiczyłam, to zwiększyłam aktywność domową, co Mężowi się spodoba. Przyjdzie z pracy a tu mega porządek, obiad ugotowany, pranie wywieszone, wszystko zrobione. Hehe:)
Poczytam jeszcze co u Was i wstawię jak będę miała możliwość kilka zdjęć z mojego jedzenia. Cykam przed zjedzeniem ;) Może któraś znajdzie inspiracje? Ja tak często miałam jak urzedowałam na vitalii- uwielbiam podpatrywac fotomenu :)
Dobra, lecę. Zawsze jak będę mieć kryzys, będę tu pisać. Spodziewajcie się dużo pisania, hihihi ;p Póki co, sama świadomość, że zaczęłam robić coś w kierunku poprawy zdrowia i wyglądu- już mi polepsza samopoczucie.
Do później Kotki!
Piszcie mi z czym Wy dzisiaj dzielnie walczyłyście, kiedy o Was myślałam!!
Buźka.
T.
cecylia.aksamit
19 maja 2016, 15:28Jej! Ale pozytywnie! ;) niby tylko trzy dnie, ale tak naprawdę wielki sukces ;) gratulacje! oby tak dalej
serafinka31
19 maja 2016, 12:55Polecam stronkę https://www.facebook.com/Fit-Ja-Fit-Ty-Tra%C4%87-kilogramy-ze-mn%C4%85-590274774466475/ mozna z niej dowiedziec sie jak fajnie, zdrowo i bez wyrzeczen schudnac :)
angelisia69
19 maja 2016, 03:51bardzo dobrze ci idzie,domyslam sie ze te zmiany to dla ciebie duze wyrzeczenia ale zobaczysz ze z czasem bedzie latwiej.Nie beda to juz wyrzeczenia a normalne automatyczne pobudki,typu ciasto na stole i co z tego ja mam cos zdrowszego na deser.Zycze powodzenia,oby poczatki zlecialy jak najszybciej
milunia0404
18 maja 2016, 20:28Ja walczyłam ze zmęczeniem podczas biegania :D Jesteśmy dzielne :*
zurawinkaaa
18 maja 2016, 18:31Brawo! wielkie gratulacje że udało Ci się zwyciężyć :) tak trzymaj :) ! ja też traktuję porządki jako aktywność i przy okazji jest przyjemniej usiąść wieczorem w czystym mieszkaniu :) no i gdy sprzątam to nie myślę o podjadaniu :)
Tazik
18 maja 2016, 18:40Ja mam dokładnie to samo! Tylko najgorzej wiesz, jak tak zaczynałam jeść i jeść i jeść i wtedy oczywiście to już mi się nawet palcem nie chciało tknąć niczego. Szok po prostu. A tak będzie przyjemne z pożytecznym;)