Spadł śnieg, nareszcie. Od razu banan od ucha do ucha, od razu żyć się chce. Szkoda, że zaraz ten śnieg stopnieje, ale narazie cieszę się tym, co jest.
Po wczorajszych porządkach mój zasób kieliszków do wódki został uszczuplony o jedna sztukę. Obyło się bez krwi i płaczu.
Stwierdzam też, że wizyty w hipermarketach w tym okresie należy wpisać do sportów extremalnych. Wczoraj 15 minut do kasy w kolejce : przede mną rodzina z synem - początkującym skinem (łysy łeb, flejers, oje i białe szelki - o matko! a w gorzówku skinheadów pod dostatkiem, można wybierać, przebierać) za mną pan z oddechem, którego mógłby mu shrek pozazdrościć, siedzący mi na plecach. I człowiek powinien powiedzieć : ciulu śmierdzący odsuń się, bo wali od ciebie jagodzianką na kościach ale ofkors kolejka zaraz wsiądzie na ciebie, że taka dama, wszystko jej przeszkadza! A ja tylko postuluję : człowieku śmierdzisz - zachowaj odstęp. Czeka mnie jeszcze jedna taka wizyta, już się boję.
Wczoraj małe spięcie z PiW, normalne. Usłyszałam to, co spodziewałam się usłyszeć, więc zdziwienia nie było. Właściwie w tej kwestii to jesteśmy do siebie podobni jak dwie krople wody : oboje świetnie potrafimy rozpieprzyć nawet najlepszy nastrój. Na tym nasze podobieństwa się kończą. Dziś pewnie będzie słodko-pierdzący...krówciu to, krówciu tamto...czyli w sumie standard.
W związku z tym, że troszkę mnie to ubodło musiałam swoje urażone ego podkarmić. Padło na sery i bagietkę (fitnes, żeby nie było). Miało to miejsce około 18stej, ale później już grzecznie do samego rana, bez jedzenia. I obudziłam się około 4 tak potwornie głodna...
Na dziś plan jedzeniowy wygląda tak :
I - nowości nie ma : płatki, kawa
II - jogurt, pomarańcza
lunch - to samo co wczoraj : 2 wasy chrupkie, 4 laserowo cięte plastry sera żółtego (można przez nie świat podziwiać, takie cienkie), 2 plastry pieczonego indyka (sama robiłam)
obiad - wczorajsza szczawiówka z jajkiem
przekąska - kawa
kolacja - płatki z mlekiem
Jedzeniowo żadnych rewelacji, ciągle ten sam schemat. Jak coś mi smakuje to potrafię to jeść 24 godziny na dobę.
W pracy news dnia : była rada u nas we wtorek i postanowiła : zwolnic 20 osób do końca roku. No to niektórym miłe święta i sylwester się szykuje. Na razie sięga to halę, ale pewnie i administracji się wkrótce dostanie. Na listę zwolnionych wpisują starych pracowników, bez skrupułów...związki jak zwykle milczą. Tylko po co było przyjmować z powrotem tych, którzy wylecieli za picie w pracy?! A przecież zarzad kazał zatrudniać bez opamietania ! No ale jest teraz okazja do pozbycia się tych, co są niewygodni kierownictwu. No, końcówka roku na adrenalince. Nawet nie chcę myśleć jaki będzie początek roku. Może mi sie noga powinąc za swój niewyparzony jęzor i zadarcie z przewodniczącym...
XXXJAXXX
21 grudnia 2011, 15:16o widzisz...poszedł sobie do Ciebie...wczoraj padał u mnie a dziś...już nie pada i jest czarno,mokro i do d...pozdrawiam:o)
Morinho
21 grudnia 2011, 12:01Oj przewaznie ktos w tloku podpadnie niemilo. Podobno w tloku w autobusie zaszla jedna w ciaze :) W tej Twojej firmie to naprawde chyba kierownictwu odbija, przed swietami zwalniac, mila niespodzianka.
tarantula1973
21 grudnia 2011, 11:21A bo mnie takcy wk....ją, śmierdzi jak polmos i jeszcze wejdzie ci na plecy i okadza tym swoim oddechem smoka. Ja krok w przód - on krok w przód, no cholery można dostać, jakby przyklejony do mnie. I jeszcze żeby jakieś ciacho...a tu zarośnięty dzik z granatową gębą w wieku późnobalzakowskim, ale jaki z niego macho...no no klekajcie narody !