weekend się zbliża, nareszcie.
Psychicznie przygotowuję się do rozpoczęcia SB. Mam tyle wątpliwości, bo chudnę na I fazie, jak przechodzę na II to już za duży luz dla mnie i nie umiem się poskromić. Coś jednak muszę ze sobą zrobić. To nie ulega wątpliwości. Yyyyhhh czasem bym chciała pozbyć się apetytu.
Wczorajszy dzień jakiś taki nerwowy, napięty, ciągle na podniesionym głosie - w pracy i w domu. Jakieś drętwe gadki, złośliwości....Do tego ten nieznośny ból pleców i ból głowy...
Kładłam się spać z bólem głowy, wstałam też z bólem głowy, rozdrażniona, nie wiem jak przetrwam ten dzień. Miałam pokusę zostać w domu, na myśl o telefonie do kierownicy i wydukaniu, że dziś nie przyjdę, zerwałam się na równe nogi. ja chyba z grobu nawet wstanę do pracy...
Jedzeniowo standard póki co : musli, sałatka z tuńczykiem, na obiad ryba i surówka z kapusty kiszonej. Nie mam koncepcji obiadowych. Wogóle nie mam koncepcji na swoje życie. Dopadła mnie depresja.
Morinho
25 marca 2011, 09:08Ja dzis jade do Polski i sprobuje zabic depresje na zakupach. Zaatakuje moze galerie Askana :) Milego weekendu!
SYLWIULA.sylwia
25 marca 2011, 08:41To chyba przesilenie wiosenne. Ja tez chodze rozdrażniona i wczoraj miałam dzień warczacy. Dzisiaj juz brak słońca daje o sobie znać bólem głowy.W weekend odpoczniesz, wyspisz sie i bedzie dobrze! pozdrawiam:)