Poniedziałek. Niestety, nie lubię poniedziałków
Odkryłam nową namiętność: to serek kiri i szynka szwarcwaldzka...mmm uwielbiam. Pozwalam sobie na 1 cieniutki plasterek tej szynki, bo zapewne dla mojej diety to będzie zgubne. Cóż wszystko co dobre jest zgubne dla diety.
Piątkowy koncert Kazika był suuuuuuper. Facet ma głos, jak na swój tryb życia to trzyma się świetnie!! No ale ja nie jestem obiektywna, bo Kazika kocham
Sobotni wyjazd do falubazu też był ok. Było oczywiście dużo shitowego jedzenia : ciasteczka, pierniczki, kfc, frytki, cola. Nie żałuję, a co tam... czasami sobie po prostu odpuszczam
Falubazom gratuluję focus mall, naprawdę super centrum handlowe - ale w środku, bo na zewnątrz, to żenada. Wogóle to wszystko w tym mieście takie małe, ciasne, kręte i pod górę. Ogólnie to jestem na nie.
Mój dzień rozpoczęłam musli tropikalnym i kawą ze słodzikiem i mlekiem.
II sniadanie to serek wiejski a potem kolejno:
jogobella pieczone jabłko (mała), kanapka z szynką i serem i sałatą, sok pomidorowy
obiad: kotlet mielony, marchewka z groszkiem, szpinak, 2 ziemniaczki z wody
sok marchwiowo-jabłkowy
kolacja : jajko na miekko, plaster szynki, papryka, pomidor, ogórek w rozsądnych ilościach.
Czekam i czekam i w końcu dojrzałam do wizyty u dermatologa. Moja cera o to woła. Cóż lepiej późno niż później.