Doła ciąg dalszy.... Nie mam sił, jestem wyprana z energii. Swięta się zbliżają, powinnam jakieś porządki zrobić ale jak... ja po prostu nie mam sił na pracę fizyczną, na umysłową zreszta też nie. Te 8 godzin w pracy to katorga, po przyjściu do domu marzę o łóżku i spaniu. A tu niestety trzeba przygotować obiad na następny dzień, zrobić kanapki do pracy, kolację. Umycie włosów wieczorem to też wymaga ode mnie nadludzkiego wysiłku. Szkoda gadać.
Menu jak menu ciągle to samo : owsianka, biały ser, jajka, sałatka albo roladki z sałaty, sok pomidorowy, mandarynka. Zapomniałam już jak smakuje jabłko.
Wczoraj znów miałam atak jedzeniowy, na szczęście skończyło się na zjedzeniu jakiejś szynki drobiowej i plasterka sera zółtego a nie jak poprzednio na 1/2 kg kiełbasek z fileta. A i tak mi wstyd.
W domu córa chora, nie chodzi do szkoły, mąż wczoraj narzekał na bl gardła i mięśni więc się też rozłoży. Ja jutro do dentystki idę na przegląd. Nie cierpię dentystów i się ich boję. Mam swoją dentystkę, chodzę tylko do niej i jakby jej zabrakło to zęby mi powypadają jak nic
To tyle u mnie. Właściwie dno.