Leci pomalutku, dochodzi 12 w nocy a ja sobie rozmyslam o moim dietkowanu po raz setny.
Od poniedzialku przeszlam na diete South Beach. Jestem na pierszej Fazie, ale tak nie do konca boooooooo kawke pije ze z mlekiem + troche slodkiej waniliowej smietanki :( + jak mam ochote na moj kochany chlebek to sobie kawaleczek ugryze. Wiem wiem nie powinnam, ale wole sobie teraz zjesc kawaleczek chlebka niz pozniej na 2 fazie zucic sie na jedzenie. Z doswiadczenia wiem ze tak sie moze stac. Jutro w jadlospisie mam hamburgera, wiem wiem nie powinnam ale mam ogromna ochote. A w sobote wazenie mam nadzieje, ze nie bedzie wiecej niz 62 kg, fajnie by bylo gdyby bylo tyle co na pasku.
Pigletek
23 kwietnia 2010, 19:58cały bajer w dietach polega na tym, żeby ich doklądnie przestrzegać. W przypadku niektórych można sobie zaszkodzić w dokładaniu składników spoza menu. :)
suraa
23 kwietnia 2010, 14:49koniecznie zrezygnuj z tego burgera ... koniecznie :)
orchidea24
23 kwietnia 2010, 06:52życzę Ci powodzenia, ale takie podjadanie i małe odstępstwa po zebraniu w całość nie będą takie małe... :)