Jeśli jeszcze raz usłyszę od jakiejś fanki Perfekcyjnej Pani Domu, że "taki metrażyk, to ona by w pół godzinki wypucowała", to jak Matkę Naturę kocham - ucho tej pucolnie odgryzę. Zaczęłam skoro świt, o 10:00, powyciągałam każdą odzież z każdej szufladki tych paskudnych "Juskowych" mebli (od razu spieszę z tłumaczeniem, że do producenta absolutnie nic nie mam, po prostu owy komplet nie bardzo przypadł w me gusta). Wstawiłam pranie. Odkurzyłam każdy zakamarek pokoju, pozbyłam się na wpół uschniętej - na wpół przerośniętej natki pietruszki z parapetu, niewyrośniętego szczypioru (nie licząc kilku zielonych "nitek" sterczących ponad ziemię na całe 3 cm) i niezbyt atrakcyjnie wyglądającej doniczki, w której już nie pamiętam co posiałam, w każdym razie na pewno już nie wyrośnie. Na zegarku dochodzi 13:00, a ja zdjęłam firankę i staram się wziąć rozpęd do umycia okna, w którym - jeszcze trochę, a nie będę musiała rolet zasuwać, bo i tak niewiele przez nie wpada już światła. Po wczorajszym gotowaniu kuchnia woła o pomstę do nieba (nie pytajcie). Tylko łazienka w miarę się trzyma, choć kafelki też wypadałoby przeszorować.
A mnie się tak nie chce... Chłop mój u rodziców na działce od godziny siódmej popierdziela w te i wewte niosąc pomoc rodzicom kosiarką, grabkami, siekierką i innymi narzędziami zbrodni. Natomiast ja, zamiast korzystać z soboty dla siebie i wylegiwać się z książką i kubkiem herbaty, ozdobiona dodatkowo maską na twarzy, to udupiłam się w to całe SPRZĄTANIE.
HELP MI PLIS
A jakby ktoś chciał i pragnął bardzo podziwiać, jak rozwija się i raczkuje mój fanpejdż na fejsiku, to może wyszukać sobie "Nietuzinkowość w praktyce". Krytyka (zwłaszcza ta konstruktywna) mile widziana. Wyrozumiałości jednak - to dopiero kilka postów, pazurki pokażę niebawem.
agazur57
24 sierpnia 2019, 15:50Nie martw się. Wróciłam z wakacji miesiąc temu, jeszcze ubrań nie mam powkładanych.