Splwam trzy razy przez lewe ramię i biere się za siebie. Nie ma tak, że mówię do siebie: słuchaj no laska mnie teraz... Zero tłuszczy, zero ciasteczek, zero fryteczek, ruszasz ten (kiedyś - nie tak dawno) niezły zadeczek i heja_banana! wracasz do dbania o siebie, jak za lat dawnych. A przychodzi piątek i ... popitalam przez Market z wózkiem obciążonym słonymi orzeszkami, coca-Qwa-colą, paczką mrożonej pizzy, żółtym serem, pirncepolo, sosem czosnkowym, czipsikami i ciemnym piwkiem (lub pół-słodkim winkiem. Zależy od humoru i minionego tygodnia). Nie ma tak.
Zrozumiano?? Zrozumiano. Powiedziałaś sobie kiedyś (pierdyliard razy, ale to szczegół): będę smuklutka, będę szczuplutka, wyrzeźbiona, zdrowa, gibka, silna i piękna Powiedziałaś pindko A, to powiedz i B. Co się zaczęło trzeba skończyć.
Jak żem powiedziała, tak też żem uczyniła. Znalazłam w lodówce pół butelki wina - skończyłam. Piwko mojego M., który wyruszył dziś kanałem przez morze - zaczęłam i skończyłam (a co się ma marnować i sterczeć jak widły w gnoju przez dwa miesiące), łiski, stojące w szafce od miesiąca ... noł, noł, noł. Aż tak zawzięta to ja nie jestem. Tylko jeden drink - na tyle wystarczyło mi Białej Heleny.
Sobotni wieczór. Tylko ja i pies. Pies lekko niedysponowany tuż po kastracji, z kloszem na szarawej główce, wiercący się w swoim łożu. Skubaniec, rzuca mi takie spojrzenia, jakby chciał powiedzieć: MATKA! NU POGODI ...
Samotna, dopijająca mieszankę dżony łokera i białej helenki z psim bidulkiem oglądam Teorię Welkiego Podrywu i uroczyście postanawiam, że dzień dzisiejszy jest ostatnim dniem moich grzechów i przewinień dietowych i od jutra KATEGORYCZNIE rozpoczynam sparing. PROMYS!
Luna.Aurora
13 października 2018, 21:033mam kciuki lol, pięknie powiedziane