Było miło, nieprzesadnie, i mogę powiedzieć, że zrobiłam niesamowity postęp w porównaniu do ubiegłych lat. Największą zmianą było to, że nie miałam ochoty zbytniej na nic słodkiego, prędzej bym zjadła jakieś mięso (a nigdy nie byłam jakąś fanką mięsa, a wręcz odwrotnie, byłam długo wege). W zeszłym roku byłam jakoś tak spięta urodzinami, że zjadłam: opakowanie stroopwafli (jakieś 1100 kcal), opakowanie bułek, do nich żółty ser, karton soku pomarańczowego, no a wieczorem masę brownie, jakiegoś innego ciasta i wina dużo. 2 lata temu byłam na urodziny w Madrycie i wiem, że też wpieprzałam co popadnie. A wczoraj?
omlet z konfiturą i bananem
2 pralinki, jabłko
tortilla z wędliną drobiową, kawałek sera od kolegi Francuza z pracy (ser śmierdział okropnie, więc naprawdę tylko trochę ;p)
1 orzeszek w karmelu
pumpernikiel z hummusem i ogórkiem
super sałatka <3 (kasza jęczmienna, kalafior, tuńczyk, papryka, trochę majo)
wino, orzeszki do wina.