No wreszcie coś się ruszyło. Zmieniłam ustawienia diety z 0,7kg na 1kg tygodniowo (1400 kalorii) i zaczęłam się bardziej pilnować. No i wreszcie spadek o 0,8kg. Dla kogoś to może być mało, ale dla mnie to bardzo dużo, więc się cieszę.
Przyszła moja paczka z Polski (mama mi ją spakowała przed wyjazdem do nas) no i masakra. Miałam w paczce nowe książki, trochę przypraw i kosmetyków i kawę Inkę w proszku (bardzo ją lubię pić w weekendy) i wyobraźcie sobie, że tekturowe puszki Inki zdefasonowały się w transporcie, dekielki odpadły i brązowy pył był dosłownie wszędzie. Nie byłam za szczęśliwa, mamie chciało się płakać, ale wszystko wyglądało gorzej niż naprawę było, więc czytam sobie teraz nową książkę z kubkiem Inki u boku, a wieczorem zrobimy sobie spa z nowymi maseczkami w roli głównej ;-).
Rano byłyśmy znowu w centrach ogrodniczych. Vouchery dźwignią handlu! W czasie poprzednich wizyt wyrobiłam sobie wszelkie możliwe karty lojalnościowe i ostatnio przyszło mi trochę voucherów z uzbieranych punktów. No więc nie można było pozwolić, żeby się zmarnowały . Pokupowałyśmy różniastych krzaczków (np. jeden o wdzięcznej nazwie "szczotka do butelek") i kwiatków. Jak jeszcze raz przyjdzie jakiś przymrozek to mnie chyba strzeli.......
Jak tylko wszytko dojedzie do sobie i zacznie kwitnąć, to wrzucę fotkę.
Miłego dnia
beatrice10
15 maja 2016, 14:23Świetny wynik! to wcale nie jest mało. Tak trzymaj. Pozdrawiam
Szkotka116
14 maja 2016, 20:45dziękuję ;-))
puszysta43
14 maja 2016, 18:24Fajnie że jest spadek :-) też lubię inke ale tu w Niemczech nie ma :-(
sisinko
14 maja 2016, 17:53Gratulacje :)