Na silownie chodze juz od dwoch tygodni. niestety co dwa dni bo moj maz z powodu pracy nie moze zostawac z malutka codziennie w domu ale kupil mi za to rower treningowy wiec wszystkie zaleglosci moge nadrobic w domu. musze sie przyznac ze z dnia na dzien cwiczenia te sa dla mnie znacznie latwiejsze i za kazdym razem podnosze poprzeczke. nawet gdy moje cialo krzyczy ze jest zmeczone ja cwicze dalej i wycislam z niego ostatnie poty. musze sie przyznac ze sprawia mi to wielka przyjemnosc i po wyjsciu z silowni mam duzo wiecej energi niz gdy do niej jechalam
. a w nagrode po tych wszystkich cwiczeniach ide na basen poplywac. woda zawsze mnie odprezala. po basenie z tesknota wracam do mojej coreczki i meza. co jest w tym najlepsze, na tej silowni nie ma wcale samych miesniakow tak jak to sobie wyobrazalam, jest mnustwo osob powyzej 50-tki i duzo bardziej otylych niz ja. mycl o tych wysportowanych sylwetkach zawsze mnie przerazala ale teraz patrze na to wszystko pod zupelnie innym katem