Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót ćwiczeń po weekendowej przerwie!

Hej ho, hej ho!

Dzisiaj pobudka o 8! Na 9 do dzieciaczka, o 17 do domu. Ogarnęłam notatki... i stwierdziłam, że wskakuję na rower. A JAK! Po co się uczyć skoro to mój pierwszy termin. Szkoda tylko, że kobietka i tak już miała problem z jego wyznaczeniem... Trudno, ale no nie wchodzi mi kompletnie! Spróbuję jutro od rana. Od kilku dni zasypiam jak nigdy po 23 ! Szok, bo zawsze zasypianie było dla mnie fatalne, kręciłam się z boku na bok do 2-3 godziny... Z tym, że nie musiałam wcześnie wstawać i spałam do 10-11. To mogło być tym spowodowane.
Dzisiaj zrobiłam sobie jedzonko w pudełeczkach, że mogłam ze spokojem zjeść swoje dania u dzieciaka. W ten sposób dietka zachowana + rower + ćwiczenia na motylku agrafce. Wczoraj tak dałam sobie popalić agrafką, że dzisiaj czułam wewnętrzną część ud i poczułam, że tam również mam mięśnie haha. Jednak mimo wszystko, dzisiaj zrobiłam kolejną serię na uda no i oczywiście na ramiona. Zaczynają pojawiać mi się ładne bicepsy, a nie wiszące skrzydełka. Tak mnie te bicepsy zaczęły kręcić, że w każdej wolnej chwili biorę motylka i sobie sciskam . 
Jutro mogę chwilę dłużej pospać, jednak postaram się nie wypaść ze swojego rytmu, w który wpadłam i swoich pobudek o 8-9 godzinie. Na 13 lecę na egzamin, później wracam do domu, ogarniam na zaliczenie, które mam również jutro ale na 19:30. Nalatam się jutro.... Pewnie pomiędzy egzaminami wskoczę jeszcze na rower jak znajdę czas (a mam nadzieję, że tak będzie).
Na dziś tyle, uciekam na jakiś fajny film, serial, cokolwiek . Szlafroczek ubrany, herbatka zaparzona, można się relaksować.
Buziaki