Wróciłam do biegania na dobre.
Motywacyjnie wpłaciłam wpisowe na imprezę biegową. Na razie bez szaleństw - 10km latem. Później półmaraton jesienią.
I niech się dzieje co chce.
Wreszcie mam motywację by jeść. By dbać o siebie. By zakładać codziennie strój do ćwiczeń i wylewać z siebie siódme poty.
Na razie - kondycji brak. Ale nie załamuję się. I tak jest o niebo lepiej niż kiedy zaczynałam dawno, dawno temu.
Czuję się silna. Niezniszczalna.
Powstaję jak feniks z popiołów.
Koniec z ryczeniem za facetem. Czas zrobić coś dla siebie.
Dzisiejsze menu:
- serek wiejski z rzodkiewkami + 2 kromki razowca, kawa z mlekiem.
- koktajl bananowy z kakao,
- miseczka dahl z czerwonej soczewicy i brązowy ryż,
- szaszłyki warzywne z grilla
Dzisiejsza aktywność (walczę z zakwasami po pierwszym biegu od miesięcy ale się nie poddaję):
- przysiady (na razie obciążenie własne),
- wykroki,
- skakanka,
- brzuchy,
- plank,
- wymachy,
- intensywny marsz.
Niby nic ale godzina się z tego zrobiła.
angelisia69
27 kwietnia 2015, 17:06wazne ze czujesz sie silna i masz motywacje,wiec otwarta droga przed toba ;-)