Nareszcie. Waga ruszyła z miejsca, paseczek zmieniam tylko o 0,100g ale tak naprawdę od soboty był kilogram. @ coś się przedłuża, ale już z uśmiechem na twarzy. Cieszę się, że udaje mi się lodówkę omijać bo myślę, że ma to bardzo duże znaczenie.
Dziś na śniadanko zjadłam kawalątek galertu z plastrem jajka i octem, w pracy były warzywa gotowane ok. 100g a na obiad mam uszykowane 100g pęczaku (po ugotowaniu), 200g sosu z mięsem ala spagetti, 100g buraczków.
Nic więcej na dziś nie planuję. Wszystkie posiłki są przygotowane przeze mnie w domu, bez tłuszczu ( tzn. tyle co z mięsa zawsze się wytopi).I tak sobie myślę, że mogłam troszkę danie odchudzić. Reszta rodzinki dostanie makaron do spagetti, ja czuję, że po makaronie puchnę
Ale i tak jestem zadowolona
Hellcat89
16 lutego 2015, 22:36oby tak dalej waga leciała... 3maj się!
SunnySkyy
17 lutego 2015, 07:08będę się starała :)
rogatyaniol
16 lutego 2015, 13:32marakon - pszenica - puchnięcie, u mnie tak to działa po pszenicy puchnę i już dawno sobie zdałam z tego sprawę, także dziadostwo ograniczam :) chociaż cieżko bo to najpyszniejsze :)
SunnySkyy
17 lutego 2015, 07:08właśnie, ale ja już się przyzwyczaiłam, że niestety wszystko co pyszne jest naszą zgubą. Tylko, żeby to praktykować!!! :)