No i chyba się zaczęło...wczoraj obiad syty, a wieczorem chodziłam jak lew w klatce. Tu orzeszki, tu ciasteczko i w końcu kanapka z paszczetem. Było pyszne, ale wadze się to nie spodobało, no i stoi. W sumie dobrze, ze nie poszła w górę
A za kilka dni spodziewam się @ więc muszę się postarać, bardzo postarać.
Z uwagi na piękną pogodę wczorajsze popołudnie spędziłam na wertykulacji części trawnika. Może dziś uda się zrobić kolejną część??? Zamiast rowerka haha
Na obiadek przewidziałam parmę -ostatnio moja ulubiona potrawa:) MNIAM
Trzymajcie sie laseczki!!!!Życzę wszystkim powodzenia w kolejnym dniu walki.
dariak1987
23 kwietnia 2013, 10:54parmę ? że szynka? czy co ? :)