Pierwszy tydzień diety za nami...
minął nie najgorzej,
z wpadek - 3 kawy cappuccino, 6 ciastek owsianych ( domowych), łyżka lodów ( na kawce u teściowej ).
Więcej grzechów nie pamiętam ,
Jutro pierwsze pomiary....chyba tylko się zmierzę, boję się wejść na wagę...boję się, że nie schudłam ani grama ....
Na pewno sporym wyzwaniem jest przygotowywanie jedzenia do pracy, lub robienie sobie jedzenia w pracy, przepisy to jedno, a możliwości co innego
Wczorajsze menu:
Śn: 200 gm twarożku z orzechami, bułka gryczana
II Śn: placuszki owsiano- bananowe z masłem orzechowym i czekoladą
Obiad: Krem z pomidorów z makaronem ( na indyku)
Kolacja: Sałatka z jajem i awokado, chleb żytni
Dziś był dzień odpoczynku i regeneracji, czyli sadzenie bratków w koszach, spacer z dziewczynkami, który skończył się dyganiem 2 rowerków biegowych i 2 kasków przez matkę....czyli chyba jednak było cardio i siłka
Pan M też daje radę, kupił karnet na siłownię, chodzi na spacery....dzieje się
martiniss!
19 kwietnia 2018, 15:24cappuccino słodzone że to jako grzeszek liczysz? To słodź może syropem z agawy, albo stewią i nie będzie grzeszka :)
Sparroww
23 kwietnia 2018, 22:07gorzej...cappuccino z paczki...dlatego liczę jako Grzech. Stewii nie lubię, ale używam Ksylitolu, łyżeczkę do herbaty
ola05
19 kwietnia 2018, 12:03Trzymam kciuki za jutrzejsze pomiary :-)
Sparroww
23 kwietnia 2018, 22:07Dziękuję
Cathwyllt
19 kwietnia 2018, 11:16Jejku, jak tu u Ciebie smakowicie! Tak czytam Twoje wcześniejsze wpisy i myślę, że spokojnie możesz stanąć na wadze, przy takim wręcz idealnym jadłospisie z pewnością waga spadła :)
Sparroww
23 kwietnia 2018, 22:08Dziękuję :) Boję się, że moja choroba będzie utrudniać spadki,ale....musi być dobrze.