te psiaki są mało problemowe - wiem, bo mama miała też szczeniaki berneńczyków (a to dopiero potworki jak troszkę podrosną)
subaruimpreza
15 lutego 2013, 13:59
hmm... ja też byłam psiową ciocią jakieś 12 lat temu, mojej już śp. Pati ;( Kojec 3x3m ręcznie robiony, badania usg, witaminki i 14 godzin porodu i gdy myśleliśmy że ostatni (miało być ich 10) to jeszcze o 9 rano wyszedł jeszcze jeden ;)
Jedenastu podopiecznych i w dodatku rasowych psiaków (amstafy) to było niemałe wyzwanie. Na zmianę, spanie koło kojca i pilnowanie aby matka przypadkiem nie zgniotła szczeniaka. Jak już przestała karmić i szczeniaki zaczęły chodzić i psocić (wszystkie kwiatki było trzeba wyrzucić do kosza) musieliśmy zatrudnić Ukrainkę do pomocy, która z nami mieszkała. Cztery razy w ciągu dnia micha mleka z jakąś owsianką, łapki w owsiance i ocean gówna... Masakryczne przeżycie , ale teraz wspominam to z uśmiechem.
soyMarti
15 lutego 2013, 14:01te psiaki są mało problemowe - wiem, bo mama miała też szczeniaki berneńczyków (a to dopiero potworki jak troszkę podrosną)
subaruimpreza
15 lutego 2013, 13:59hmm... ja też byłam psiową ciocią jakieś 12 lat temu, mojej już śp. Pati ;( Kojec 3x3m ręcznie robiony, badania usg, witaminki i 14 godzin porodu i gdy myśleliśmy że ostatni (miało być ich 10) to jeszcze o 9 rano wyszedł jeszcze jeden ;) Jedenastu podopiecznych i w dodatku rasowych psiaków (amstafy) to było niemałe wyzwanie. Na zmianę, spanie koło kojca i pilnowanie aby matka przypadkiem nie zgniotła szczeniaka. Jak już przestała karmić i szczeniaki zaczęły chodzić i psocić (wszystkie kwiatki było trzeba wyrzucić do kosza) musieliśmy zatrudnić Ukrainkę do pomocy, która z nami mieszkała. Cztery razy w ciągu dnia micha mleka z jakąś owsianką, łapki w owsiance i ocean gówna... Masakryczne przeżycie , ale teraz wspominam to z uśmiechem.