rano - burczało w brzuchu, ale ok
obiad - hmm było mi jakby trochę mało i też byłam głodna, ale położyłam się na kanapie na drzemkę i obudziłam się... NAJEDZONA
teraz po jedzeniu kanapek (2 małe kromeczki) jest ok - a czeka mnie jeszcze mini kolacja...
tak ogromnie chciałabym wytrzymać w tej diecie i zmienić coś w swoim życiu - jeżeli chodzi o samopoczucie, wygląd i ubrania - najtrudniej jest się ubierać. Jestem tylko na granicy nadwagi a i tak mi to doskwiera - nie wyobrażam sobie jak ktoś jest jeszcze większy...
hmmm a teraz to co mnie "wkurza" ja rozumiem, że każdy chce ładnie wyglądać, ale widziałam też pamiętniki dziewczyn, które są szczupłe a chcą być chude - pachnie mi tu anoreksją... co o tym myślicie?
soyMarti
9 lutego 2013, 19:14co do ciuchów to się zgadzam - kiedyś były większe - teraz to jakby po praniu skurczone + fakt, że przytyłam. ja mam figurę gruszki, więc idzie mi w dół - kupno spodni to istny horror..
Keira86
9 lutego 2013, 19:12Masz racje dzisiaj każdy powoli dostaję fioła na punkcie wyglądu. Co do dziewczyn, które są strasznie chude też tego nie rozumiem. Wczoraj na siłowni widziałam dwie dziewczyny dosłownie ,,patyczaki" i katowały się nie bieżni. Nic do nich nie mam ale to już nawet ładne nie jest. Ja też w sumie mam wagę przy granicy z normą i nadwagą ale strasznie się czuję idąc do sklepu i mierząc ciuchy we wszystkim wyglądam tragicznie. Zwalałam to na różne rozmiarówki w jednym S to M w drugim XL to S itd... Wina jest też pewnie w kroju ubrań. Trzeba się nachodzić aby coś wybrać. Do tego mam figurę bez bioderek praktycznie więc jak tyje to wyglądam jak klocek ociosany z drewna. Teraz jestem na diecie i bez problemu wytrzymuję. Narazie tydzień. Do tego fitness. Ubyło 1,5 kg. Ale tak mierzyć i warzyć się zaczęłam od dzisiaj :) Życzę powodzenia. Mnie apetyt odbiera jak pomyślę sobie o nie przyjemnych sytuacjach z życia i osobach, które zalazły mi za skórę. To mi odbiera apetyt a wściekłość pomaga mi się zmotywować do wyjścia codziennego na siłownie :)