Przeżyliśmy w rodzinie kilka zmian. Dwójka średniaków jest w przedszkolu, najstarsza w pierwszej klasie... Tylko Miśka nie pozwala mi zniknąć z oczu. Drze się jak oszalała jak tylko znikam! I zasuwa na czterech - gdzie ja tam ona. Ja prasuję, ona siedzi pod deską i- broń Boże! nie ruszaj!. Starszaki ją targają po całym domu, potem muszę jej szukać. Jeszcze chwila i sama zacznie biegać!
Mam możliwość pracy po kilka godzin w tygodniu, tzn. tak naprawdę to wreszcie dostanę kasę za to, co i tak już robię od dłuższego czasu, tylko za free.... I będę miała powód żeby się wymalować, ubrać sensownie i z domu uciec. Dość już mam tych wiecznych dresów i koszulek wymemłanych prze któreś z dzieci! Tylko samochodem będę musiała jeździć a dla mnie to ostateczność. W sumie jeździć umiem, tylko samochód duży (duża rodzina to i samochód duży - dobrze że nie autobus;)) i jakiś taki "lipny"
Gaila
9 września 2010, 18:02Ja zakładam swoją wieczność tutaj. Za kilka miesiecy będziemy chudzinkami wspominajacymi grubsze czasy i wspierającymi nowe odchudzaczki. Co jakiś czas tylko (po świętach itp) będziemy walczyć z niewielkim nadbagażem. Wiem że się uda, wielu się przeciez udało - to dlaczego nie nam?