Otóż wspaniałomyślnie włożyłam na palec swój super pierścionek zaręczynowy - wiecie - schudłam przecież to taki punkt honoru... - no i stwierdziłam że jakoś mi jeszcze nie wygodnie. Po około dwóch godzinach postanowiłam go ściągnąć... no i kicha!!!!!!!!!!!! Pierścionek nic, mydło, zimna woda, nic - palec puchnie pierścionek ani drgnie! Trochę się zaczęłam bać tej opuchlizny, na to wszystko wszedł mój mąż... Ja oczywiście trzymałam fason i udawałam, że to nic takiego, ale mąż stwierdził że zaśmiałam się "histerycznie" i zaczął mi pomagać - Oczywiście fachowo - najpierw internet... wszystkie metody zawiodły a palec podwójny, już sobie nawet skórę przetarłam i wtedy to mój mąż honorowo poszedł po jakieś takie "szczypce" i z premedytacją zniszczył swój super pierścionek, który go trochę jednak wcześniej kosztował.... Palec wraca do normy, pierścionek przecięty a mąż się śmieje
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Alladyna
13 marca 2010, 16:27hej.:) Uwielbiam osoby twórcze:), życiem trzeba się bawić i nabierać doświadczeń:).Twoje bardzo mi się podoba, ale pierścionka zakładać nie będę:), nauka nie idzie w las:). Ale pochwalę Ci się w tajemnicy, że też ostatnio sobie poesemesowałam z radiem i wielką miałam ochotę im odpisać co o tym naciąganiu myślę, ale jakoś się powstrzymałam, bo i tak licznik ładnie mi nabił. A o twoich ciekawych poczynaniach bardzo chętnie będę czytać:))) bużka