Witam!
Gdybyście śledzili dokładnie daty i dni mojej diety south beach, to byście się zdziwili, bo dzisiaj powinien być dzień 11. Jednak stało się coś strasznego! Jak przyjechałam do Arka, okazało się, że jego mama zrobiła na nasze przybycie pyszny barszcz, pyszne knedle ze śliwkami i pysznego sernika.
Bardzo chciałabym powiedzieć, że się oparłam, ale niestety... ULEGŁAM. Szczególnie, że jego mama zrobiła to wszystko specjalnie na nasze uroczyste przybycie. Nie mogłam jej odmówić. Nie miałam serca i sumienia.
No i tak upłynął piątek. Chociaż ćwiczenia zrobione, rano Mel B Cardio i ABS, wieczorem Chodakowska Turbo spalanie i ABS.
Natomiast w sobotę było już lepiej. Zresztą Arek też postanowił przejść na moją dietę (chociaż szczerze mówiąc nie wierzę za bardzo w ten jego zapał mimo wszystko) więc było mi dużo łatwiej.
Tak więc sobota, czyli wczoraj wyglądała jak następuje:
Rano: Mel B cardio + ABS
Śniadanie: 2 jajka sadzone, 2 plasterki szynki, kilka plasterków papryki, ogórka, pomidora
Obiad: dorsz pieczony w folii z ziołami i cytryną, kilka małych buraczków z zalewy, trochę pomidorów i ogórków pokrojonych w kostkę
Przekąska: 2 kawałki czekolady Lindt z chilli (i cukrem, ale Arek się uparł)
Kolacja: pasta z sera białego, ogórka, pomidora, rzodkiewki z dodatkiem chilli (Arek się uparł), plasterek szynki
Chodakowska trening dla Detocell Academy (dobry, bo krótki) + ABS
Bilans dzisiejszego dnia pod koniec dzisiejszego dnia :D Ale już mogę powiedzieć, że nie zrobiłam niestety Mel B porannej, no bo jak to tak w niedzielę :P Gdybyśmy jeszcze szli wieczorem do kościoła, to OK. Ale idziemy na 11 no to tak łyso trochę.
Ważyłam się na Arka wadze, i werdykt brzmi: 57,1. Jest to wynik lekko mówiąc średni, spodziewałam się lepszego, no ale trudno. Dopiero tydzień z kawałkiem się odchudzam, a ćwiczę jeszcze krócej. Więc NIECH I TAK BĘDZIE. Ale zadowolona nie jestem -.-
Trzymajcie kciuki, muszę się postarać, żeby było coraz mniej wpadek. W ogóle tej czekolady nie powinnam jeść! Ale NIECH BĘDZIE XD
Pa, chudaski moje :*