Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pół roku na kierunku 'dietetyka' - uwagi,
spostrzeżenia, + Tato na diecie:)


O mojej diecie samej w sobie dzisiaj nic, chociaż hardo trzymam się już dwa tygodnie. Dzisiaj trochę o tym, jak na prawdę wygląda nauka na Uniwersytecie Medycznym na kierunku Dietetyka.

Minął pierwszy semestr. Jak (w kategorii wiedzy zdobytej na studiach) urosła moja wiedza na temat diety i zdrowego odżywania?
Nie urosła.
Nic a nic.


No, może przedmiot "związki biologiczno czynne w żywności" delikatnie wpłynął na moją wiedzę, a może nie na to, że WIEM a bardziej na to, że ROZUMIEM. Przykładowo, każdy wie, że miód ma lekkie działanie przeczyszczające, w tym momencie mogę wypowiedzieć się DLACZEGO pod kątem czynników biologiczno-chemicznych takie ma.

I to na tyle;
Pozostałe przedmioty to: anatomia, biologia, genetyka, parazytologia (nauka o pasożytach), j.angielski, psychologia, technologia informacyjna, fizjologia, WF i zmora całego roku - chemia ogólna i organiczna

Wszystko fajnie, ale okazuje się, że psychologię wcale nie tak łatwo zdać, bo trzeba znać wszystkie nazwiska panów od jakiś teorii, umieć te teorie opisywać, psychoanaliza itp itd...
na biologii, która była prowadzona bardziej pod kątem biologii genetycznej - ok 30 chorób genetycznych - objawy, leczenie, podłoże molekularne, na jakich białkach te choroby się znajdują, cała genetyczna teoria - coś jak w LO tylko bardziej rozbudowana;)
Parazytologia - też wszystko fajnie a jak przyszło do zaliczenia to (w zależności od grupy) - wcale takie łatwe nie było
Zmora wszystkich - chemia. Pierwsze kolokwium zdało bodajże 25 osób na 80...Z drugim było już lepiej, ale na sam koniec czekał na nas egzamin - gdyby Pani Docent nie obniżyła progu pewnie zdałoby 40%

W nowym semestrze zaczyna się w końcu coś poważniejszego - "Żywienie Człowieka" i "Chemia w żywności", ale oprócz tego też biochemia, która podobno jest 10x gorsza od samej chemii :D

Podsumowując - jeżeli ktoś myśli, że na takich studiach to się kalorie liczy i diety od razu układa - BARDZO się myli. Tak na prawdę to są studia wymagające pełnego zaangażowania i pracy, bo bardzo łatwo się potknąć...

Podsumowując - myślę, że nawet bez szczególnego rozpisywania się tutaj widać, dlaczego Dietetyk jest lepszy od osoby nazywającej się 'dietetykiem' po rocznym kursie bądź od wszystko wiedzących osób, które bazują na internecie. Dietetyk, to osoba z wyższym wykształceniem, specjalista od żywienia. I mimo że teraz ilość stron poświęconych dietom rośnie jak grzyby po deszczu - nie zastąpią one indywidualnemu spotkaniu ze specjalistą.
I cieszę się, że mimo 'potęgi internetu' - coraz więcej ludzi to sobie uświadamia :)


PS - jutro mija miesiąc, odkąd mój tato korzysta z pomocy dietetyka. Je 5 posiłków dziennie, indywidualnie dobranych pod jego wagę, zapotrzebowania na składniki odżywcze, wyniki badań morfologicznych krwi i aktywność fizyczną. Spodnie, które miesiąc temu były za ciasne dzisiaj spadają, a opięta kurtka - odstaje.
O tacie na pewno  będzie tu więcej, ale na ten moment mogę powiedzieć, że jestem z Niego niesamowicie dumna !!!!!!!!!!!

  • Karo8912

    Karo8912

    14 lutego 2014, 20:20

    Nie wiadomo dlaczego wszystkim dietetyka kojarzy się z odchudzaniem tylko i wyłącznie.

  • rroja

    rroja

    14 lutego 2014, 10:52

    Poza tym dietetyka to nie tylko odchudzanie, ale też dieta przy konkretnych dolegliwościach itp. Cóż, ja też jeszcze nie za wiele konkretnej wiedzy wyniosłam z moich studiów. Ale jeszcze kilka lat ;) powodzenia! i gratuluję tacie ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.