To ja. Wracam. Mam za sobą ciężki okres, zmarła moja ukochana babcia, przeżyłam to ciężko, nie myślałam o diecie ani ćwiczeniach. Bardzo mi jej brakuje. Długo już chorowała na szpiczaka, ale mimo wszystko... dochodzę do wniosku, że do śmierci bliskiej osoby nie ma jak się przygotować, to zawsze jest szok i rozpacz...
Dwa tygodnie temu przypomniałam sobie, jaka dumna była ze mnie moja babcia, z tego, że schudłam, że ćwiczę, jak mnie zachęcała, i pomyślałam, że nie mogę jej zawieść. Wróciłam do diety 5:2, dwa dni poszczę, w pozostałe dni odżywiam się zdrowo z małymi grzeszkami. Zaczęłam też biegać. Marszobiegować właściwie, bo kondycję mam taką sobie, ale mam już za sobą 5 treningów, ostatnio przemarszobiegłam 3.5 km w 30 minut, więc jestem z siebie dumna. Waga pokazała upragnioną 8, teraz pracuję na 84 (moja waga z dnia ślubu). Jeśli jeszcze ktokolwiek tu zagląda, to melduję, że jestem i będę regularnie.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
spalina
26 sierpnia 2013, 17:37motywacja może i przykra, ale nie możesz jej zawieść. Przykro mi, że byłaś zmuszona pożegnać tak ważną dla Ciebie osobę. bądź silna. Chętnie odwiedzę Cię jeszcze kiedyś - mamy taki sam wzrost i z miłą chęcią poobserwuje Twoje postępy. Pozdrawiam
Brzuchatka
26 sierpnia 2013, 17:36Hej :) To będę CIę regularnie odwiedzać :) Trzymam kciuki za Twoje ćwiczenia. A taka dieta nie spowalnia metabolizmu? Czy wręcz na odwrót? Pierwszy raz słyszę o 5:2 musze się przyznać. I bardzo współczuję śmierci babci :(